Co jeśli go nie zdam?Gorsze upokorzenie będzie gdy Aśka zad a ja nie.Ej...a niby dlaczego ten pustak na być lepszy od mnie?Więcej optymizmu.Ubrałam się.Zeszłam do kuchni.
-Smacznego.-powiedziałam siadając na krześle.
-Ślicznie wyglądasz,na pewno zdasz.-powiedział upijając łyk kawy
-Oby,następny termin jest w grudniu.No lecę,nie chcę się spóźnić.-powiedziałam wstając.
-Powodzenia!-powiedziała dając mi kopa na szczęście.
-Dziękuję!-nie jestem przesądna.Wzięłam kluczyki leżące na szafce i poszłam do samochodu.
* * *
Przed stadionem byłam nieco wcześniej,postanowiłam usiąść na moment na ławce.W głowie pustka.Słońce świeciło,na niebie ani jednej chmurki.Koniec lata.
Weszłam na stadion.W gabinecie czekał na mnie pan Jarek.Dał mi arkusz pytań i długopis.
-Powodzenia.-powiedział zamykając drzwi.
Pierwsze pytania były proste.Potem ankieta,wykres i pytania otwarte,które spieprzyłam na całej linii.Przynajmniej mi się tak wydaje.Po godzinie wyszłam z gabinetu.Pan Jarek zaczął sprawdzać arkusze.Usiadłam na trybunach.Aśka przyszła i zaczęła się chwalić,że wszystko dobrze napisała.Po półgodzinnej męczarni,znaczy rozmowie z Joanną pan Jarek poprosił nas do siebie.
-Niestety tylko jedna z was zdała.-powiedział.-Joanno przykro mi nie zn=dałaś.-dziewczyna nic nie powiedziała tylko wybiegła z gabinetu.-Gratuluję- wręczył mi kartkę z zaliczeniem,które mam dać dziekanowi.
Pobiegłam do chłopaków,właśnie mieli przerwę.
-Zdałam!-krzyknęłam.Piłkarze zaczęli mi gratulować.
-Wiedziałem,że zdasz.-powiedziała Szczęsny.-Ale i tak trzymałem kciuki,co w rękawicach ledwo mi się to udało.
-Dziękuję.-cmoknęłam bramkarza w policzek.Nawet nie zastanawiałam się co robię.
-I takie podziękowania to ja lubię!-powiedziała Wojciech.
-Kretyn!-powiedziałam.Piłkarze przyglądający się tej sytuacji zachichotali.
-Chłopaki,-zwróciłam się do piłkarzy-pora się pożegnać.-było mi smutno, polubiłam tych chłopaków.Nikt chyba nie lubi pożegnań.Poczułam pojedyncze łzy na policzku.
-Julcia,nie płacz bom my też będziemy płakać.-przytulił mnie Rafał
-To przecież łzy szczęścia,ze nie będzie musiała patrzeć już na twoją mordę.-powiedział Piszczek zwracając się do Murawskiego.Wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-Zapraszamy Cię oczywiście na każdy nasz mecz.-powiedział Wasyl
- Proszę to na pamiątkę-trener wręczył mi piłkę z autografami wszystkich piłkarzy.
-Bardzo dziękuję.Ja będę już lecieć.-jeszcze raz wszystkich przytuliłam i poszłam w stronę parkingu.Oparłam się o maskę czarnej toyoty.Poprawiałam mój makijaż,który wyglądał strasznie.
kilka dni później
Umówiłam się dzisiaj z Wojtkiem.Cały czas nalegał żebyśmy się spotkali.Niedługo wyjeżdża do Londynu więc może da mi spokój.Pogoda była kiepska,zanosiło się na deszcz.Ubrałam się.Usłyszałam mój telefon.
-Halo...-powiedziałam
-Cześć,co dziś robisz?-zapytała Kasia
-Umówiłam się z Wojtkiem.Ale to nie randka.
-Ulala.No trudno,myślałam,że się spotkamy.To nie przeszkadzam.Miłej zabawy,zadzwoń jutro pa.
-Ok,pa.-rozłączyłam się i położyłam telefon na półce.
Wojtek
Zadzwoniłem dzwonkiem,o chwili otworzył mi mężczyzna po czterdziestce.Pewnie to jest Julki ojciec.
-Dzień dobry,ja przyjechałem po Julkę.-powiedziałem niepewnie.
-Dzień dobry,proszę wejść.Wszedłem do salonu.Ściany były malinowe,czarna kanapa,ścianka meblowa z ciemnego drewna.Po lewej stronie schody i kuchnia połączona z jadalnią.Duże drzwi prowadzące do ogrodu.
-Przepraszam nie przedstawiłem się.Wojciech Szczęsny-wyciągnąłem rękę w stronę mężczyzny.
-Andrzej Marszałek.-uścisnął moją dłoń-Bardzo mi miło pana poznać.
-Wystarczy Wojtek.-powiedziałem siadając na kanapie.-A gzie jest Julia?
-Siema,długo czekasz?-zapytała Julka schodząc po schodach.-Idziemy?
-No to chodźmy.-wstałem z kanapy.-Miło było mi pana poznać.-zwróciłem się do pana Andrzeja.
-Dobrej zabawy.-powiedział ojciec Julii.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę mojego samochodu zaparkowanego pod domem.Jak prawdziwy dżentelmen otworzyłem jej drzwi do samochodu.
-Miłego masz tatę.-powiedziałem włączając się do ruchu.
-Dzięki.-powiedziała z uśmiechem.
-A twoja mama jest jeszcze w pracy?-zapytałem
-Moja mama nie żyje.-posmutniała.
-Przepraszam nie wiedziałem.-poczułem się niezręcznie.
-Nie masz za co przepraszać,skąd mogłeś wiedzieć.-powiedziała uśmiechając się lekko.-Kiedy wylatujesz do Londynu?
-Za tydzień.Ach, już pewnie za mną tęsknisz.-powiedziałem na co dziewczyna zaśmiała i przewróciła oczami.-Jesteśmy prawie na miejscu.Przejdziemy się kawałek.Wyszliśmy z samochodu.Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu.
-Wesołe miasteczko!-powiedziała
-Zgadza się.To co na początek może koło młyńskie?-zaproponowałem ona przytaknęła.
Oboje bawiliśmy się świetnie.Zaczęło grzmieć i padać niewielki deszcz.Gdy zeszliśmy z koła młyńskiego jakiś mały dzieciak około pięciu lat podszedł do nas.
-Wojtek Szczęsny?-zapytał nieśmiało
-Tak,a ty jak masz na imię?-zapytałem
-Kuba.Ja też kiedyś będę bramkarzem.Podpiszesz się?-zapytał podsuwając mi kartkę i długopis.Dałem mu autograf.
-No Szczęsny, konkurencja Ci rośnie.-powiedziała Julka.
-Pożegnał się chłopiec i pobiegł do swojej mamy.Pogoda się pogorszyła.
-Chodźmy do samochodu.-powiedziałem łapiąc dziewczynę za rękę.Gdy dobiegliśmy do auta byliśmy cali mokrzy.
-Ale burza.-powiedziała Julka patrząc się na błyskawice.
-To wesołe miasteczko nie wypaliło.Może jeźdźmy do mojego mieszkania.Wysuszymy się i obejrzymy jakiś film?-zaproponowałem
-Dobrze.
Julka
Weszliśmy do dużego,nowocześnie urządzonego mieszkania.Wszędzie porozrzucane ubrania.
-Sory za bałagan.Przyniosę Ci ręcznik i coś na zmianę.-powiedziała bramkarz
-Ok.-bramkarz zniknął za drzwiami.Po chwili już był z powrotem.
-Proszę.-powiedział dając mi ręcznik i jakąś koszulkę.-Tam jest łazienka .-wskazał na drewniane drzwi.Pomaszerowałam do niej.Przestronna łazienka z wielkim lustrem.Wytarłam się.Jedyną rzeczą jaka była sucha była bielizna.Włożyłam koszulkę,jak się okazało meczowa z jego nazwiskiem,która sięgała mi do połowy ud.Ubrania położyłam na kaloryferze aby wyschły.Na mojej głowie chaos.Wytarłam dokładnie włosy i rozpuściłam aby wyschły.
Gdy wróciłam bramkarz nieco ogarnął mieszkanie.Poszłam do kuchni gdzie czekała na mnie gorąca herbata.
-Częstuj się.-położył na blacie ciastka.-pozwolisz,że pójdę się przebrać.
-Spoko.-chłopak wszedł do łazienki.Burza się nasiliła.Za oknem ciemno,co chwilę wszystko rozjaśniały pioruny.
Nagle światło zgasło.Szczęsny wyszedł z łazienki.
-W całym mieście nie ma prądu.-powiedział
-No to nici z filmy-powiedziałam siadając na kanapie.
-Wiem,-wyciągnął z pułki pudełko z szachami.-Umiesz grać w szachy?-zapytał
-No trochę.powiedziałam-Ja mam białe.
-Nie ja chcę mieć białe.-powiedział robiąc minę kota z Shreka.Oj,Szczęsny na mnie takie bajery nie działają.
-Nie ja mam białe.Ja pierwsza powiedziałam,że mam białe.
-Ale ja pierwszy o tym pomyślałem.-powiedział
-Skąd mam wiedzieć co myślisz?Nie jestem jasnowidzem,przykro mi.Wojtek nie zachowuj się jak dziecko.-uderzyłam bramkarza poduszką leżącą na kanapie.
-Bitw na poduszki!-krzyknął i dostałam poduszką.Po30 minutach siedzieliśmy wśród pierza.
-To co,gramy?-zapytał
-Ale ja mam białe.-powiedziałam niepewnie
-No dobrze!-powiedziała udając obrażonego
Patrzyłam w jego oczy.co jak co,ale paczadła to on ma ładne.
-Lepiej się zastanów.-powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
-Twój ruch.
-Mówiłam żebyś się zastanowił.-powiedziałam zbijając mu królową.Zachichotałam widząc minę Szczęsnego.wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
W połowie gry włączyli prąd.
-Ojej, biedny Wojtuś przegrał, jak przykro.-nabijałam się z bramkarza.
-To co oglądamy coś?-zapytał.On coś knuje.
-No chyba,że chcesz się odegrać.Wątpię,że Ci się to uda.-podszedł do DVD i włączył jakiś film.-O nie tylko nie komedia romantyczna.Zemsta??
-Ograłaś mnie.-usiadł koło mnie.
Ludzie się spotykają,zakochują w sobie,coś się pieprzy ale na końcu i tak jest happyened.Nudy.Szczęsnego też jakoś ten film nie wciągnął.Cały czas się na mnie parzył.Ja udawałam obrażoną i pokazywałam mu język.
Nagle światło zgasło.Szczęsny wyszedł z łazienki.
-W całym mieście nie ma prądu.-powiedział
-No to nici z filmy-powiedziałam siadając na kanapie.
-Wiem,-wyciągnął z pułki pudełko z szachami.-Umiesz grać w szachy?-zapytał
-No trochę.powiedziałam-Ja mam białe.
-Nie ja chcę mieć białe.-powiedział robiąc minę kota z Shreka.Oj,Szczęsny na mnie takie bajery nie działają.
-Nie ja mam białe.Ja pierwsza powiedziałam,że mam białe.
-Ale ja pierwszy o tym pomyślałem.-powiedział
-Skąd mam wiedzieć co myślisz?Nie jestem jasnowidzem,przykro mi.Wojtek nie zachowuj się jak dziecko.-uderzyłam bramkarza poduszką leżącą na kanapie.
-Bitw na poduszki!-krzyknął i dostałam poduszką.Po30 minutach siedzieliśmy wśród pierza.
-To co,gramy?-zapytał
-Ale ja mam białe.-powiedziałam niepewnie
-No dobrze!-powiedziała udając obrażonego
Patrzyłam w jego oczy.co jak co,ale paczadła to on ma ładne.
-Lepiej się zastanów.-powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
-Twój ruch.
-Mówiłam żebyś się zastanowił.-powiedziałam zbijając mu królową.Zachichotałam widząc minę Szczęsnego.wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
W połowie gry włączyli prąd.
-Ojej, biedny Wojtuś przegrał, jak przykro.-nabijałam się z bramkarza.
-To co oglądamy coś?-zapytał.On coś knuje.
-No chyba,że chcesz się odegrać.Wątpię,że Ci się to uda.-podszedł do DVD i włączył jakiś film.-O nie tylko nie komedia romantyczna.Zemsta??
-Ograłaś mnie.-usiadł koło mnie.
Ludzie się spotykają,zakochują w sobie,coś się pieprzy ale na końcu i tak jest happyened.Nudy.Szczęsnego też jakoś ten film nie wciągnął.Cały czas się na mnie parzył.Ja udawałam obrażoną i pokazywałam mu język.
Wojtek
Musiałem się jakoś zemścić za przegraną.Sandra uwielbiała tego rodzaju filmy.Doszedłem do wniosku,że Julka to jej przeciwieństwo.Poszedłem do kuchni po coś picia.Gdy wróciłem Julia spała smacznie na kanapie.Wyłączyłem DVD i zaniosłem dziewczynę do mojej sypialni,przecież nie będzie spać na kanapie.Przykryłem ją kołdrą.
Pościeliłem sobie na kanapie.
Julka
Obudziłam się w sypialni Wojciecha.Jego perfumy unosiły się po pomieszczeniu.Weszłam do kuchni.Właściciela mieszkania nie było.Na blacie kuchennym stał kubek gorącej kawy.Upiłam łyk.Oparłam się o blat.Za oknem Warszawa budziła się do życia.Wpatrzona w piękną panoramę miasta nie zauważyłam opartego o futrynę Szczęsnego.
-Smakuję Ci moja kawa?-zapytał ubrany już.
-Jest pyszna.-powiedziałam-Nie wiedziałam,że jesteś takim rannym ptaszkiem.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-powiedział tajemniczo opierając ręce o blat uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.Próbowałam się od niego uwolnić,bezskutecznie.
-Jakiś problem?-zapytał
-Tak.ty jesteś moim problemem.-powiedziałam podirytowana tą sytuacją.
-Podobno z problemami najlepiej się przespać.-wyszeptał.Przeszedł po moim ciele dreszcz.Staliśmy w bez ruchu wpatrzeni w siebie.Dziwnie to mogło wyglądać.Ja w jego koszulce.
-Przemyśle to.-powiedziałam-Nie wiem jak ty ale ja jestem głodna.
-Szef kuchni serwuje dziś na śniadanie jajecznice ala Wojtek..Skusi się pani?-zapytał .Zachichotałam i skinęłam głową.
Poszłam się ubrać.Moje ciuchy wyschły.Gdy wróciłam Szczęsny chrzątał się w kuchni.Nakryłam do stołu.Popisowe danie zawitało na stole.Szczęsny nałożył mi porcję jajecznicy na talerz.
-Szczęsny minąłeś się z powołaniem.Dlaczego nie zostałeś kucharzem?-to było przepyszne
-Tylko,że moje możliwości kulinarne kończą się na jajecznicy.Cieszę się,że Ci smakuje.
Dochodziło południe,wróciłam do domu.Nie obeszło się bez pytań taty.Powiedziałam,że zasnęłam u Szczęsnego.Po południu spotkałam się z Kaśką i jej opowiedziałam całe zdarzenie w kuchni.
Gdy przyjdą święta w srebrnej bieli,
Gdy stary rok w nowy się zmieni,
Przyjmijcie gorące życzenia,
Niech spełnią się Wasze marzenia.
Nutella