Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 7

poniedziałek
  
 Co jeśli go nie zdam?Gorsze upokorzenie będzie gdy Aśka zad a ja nie.Ej...a niby dlaczego ten pustak na być lepszy od mnie?Więcej optymizmu.Ubrałam się.Zeszłam do kuchni.
  -Smacznego.-powiedziałam siadając na krześle.
  -Ślicznie wyglądasz,na pewno zdasz.-powiedział upijając łyk kawy
  -Oby,następny termin jest w grudniu.No lecę,nie chcę się spóźnić.-powiedziałam wstając.
  -Powodzenia!-powiedziała dając mi kopa na szczęście.
  -Dziękuję!-nie jestem przesądna.Wzięłam kluczyki leżące na szafce i poszłam do samochodu.


* * *
 Przed stadionem byłam nieco wcześniej,postanowiłam usiąść na moment na ławce.W głowie pustka.Słońce świeciło,na niebie ani jednej chmurki.Koniec lata.
Weszłam na stadion.W gabinecie czekał na mnie pan Jarek.Dał mi arkusz pytań i długopis.
  -Powodzenia.-powiedział zamykając drzwi.
Pierwsze pytania były proste.Potem ankieta,wykres i pytania otwarte,które spieprzyłam na całej linii.Przynajmniej mi się tak wydaje.Po godzinie wyszłam z gabinetu.Pan Jarek zaczął sprawdzać arkusze.Usiadłam na trybunach.Aśka przyszła i zaczęła się chwalić,że wszystko dobrze napisała.Po półgodzinnej męczarni,znaczy rozmowie z Joanną pan Jarek poprosił nas do siebie.
  -Niestety tylko jedna z was zdała.-powiedział.-Joanno przykro mi nie zn=dałaś.-dziewczyna nic nie powiedziała tylko wybiegła z gabinetu.-Gratuluję- wręczył mi kartkę z zaliczeniem,które mam dać dziekanowi.
Pobiegłam do chłopaków,właśnie mieli przerwę.
  -Zdałam!-krzyknęłam.Piłkarze zaczęli mi gratulować.
  -Wiedziałem,że zdasz.-powiedziała Szczęsny.-Ale i tak trzymałem kciuki,co w rękawicach ledwo mi się to udało.
  -Dziękuję.-cmoknęłam bramkarza w policzek.Nawet nie zastanawiałam się co robię.
  -I takie podziękowania to ja lubię!-powiedziała Wojciech.
  -Kretyn!-powiedziałam.Piłkarze przyglądający się tej sytuacji zachichotali.
  -Chłopaki,-zwróciłam się do piłkarzy-pora się pożegnać.-było mi smutno, polubiłam tych chłopaków.Nikt chyba nie lubi pożegnań.Poczułam pojedyncze łzy na policzku.
  -Julcia,nie płacz bom my też będziemy płakać.-przytulił mnie Rafał
  -To przecież łzy szczęścia,ze nie będzie musiała patrzeć już na twoją mordę.-powiedział Piszczek zwracając się do Murawskiego.Wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
  -Zapraszamy Cię oczywiście na każdy nasz mecz.-powiedział Wasyl
  - Proszę to na pamiątkę-trener wręczył mi piłkę z autografami wszystkich piłkarzy.
  -Bardzo dziękuję.Ja będę już lecieć.-jeszcze raz wszystkich przytuliłam i poszłam w stronę parkingu.Oparłam się o maskę czarnej toyoty.Poprawiałam mój makijaż,który wyglądał strasznie.



kilka dni później


  Umówiłam się dzisiaj z Wojtkiem.Cały czas nalegał żebyśmy się spotkali.Niedługo wyjeżdża do Londynu więc może da mi spokój.Pogoda była kiepska,zanosiło się na deszcz.Ubrałam się.Usłyszałam mój telefon.
  -Halo...-powiedziałam
  -Cześć,co dziś robisz?-zapytała Kasia
  -Umówiłam się z Wojtkiem.Ale to nie randka.
  -Ulala.No trudno,myślałam,że się spotkamy.To nie przeszkadzam.Miłej zabawy,zadzwoń jutro pa.
  -Ok,pa.-rozłączyłam się i położyłam telefon na półce.




Wojtek
  Zadzwoniłem dzwonkiem,o chwili otworzył mi mężczyzna po czterdziestce.Pewnie to jest Julki ojciec.
  -Dzień dobry,ja przyjechałem po Julkę.-powiedziałem niepewnie.
  -Dzień dobry,proszę wejść.Wszedłem do salonu.Ściany były malinowe,czarna kanapa,ścianka meblowa z ciemnego drewna.Po lewej stronie schody i kuchnia połączona z jadalnią.Duże drzwi prowadzące do ogrodu.
  -Przepraszam nie przedstawiłem się.Wojciech Szczęsny-wyciągnąłem rękę w stronę mężczyzny.
  -Andrzej Marszałek.-uścisnął moją dłoń-Bardzo mi miło pana poznać.
  -Wystarczy Wojtek.-powiedziałem siadając na kanapie.-A gzie jest Julia?
  -Siema,długo czekasz?-zapytała Julka schodząc po schodach.-Idziemy?
  -No to chodźmy.-wstałem z kanapy.-Miło było mi pana poznać.-zwróciłem się do pana Andrzeja.
  -Dobrej zabawy.-powiedział ojciec Julii.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę mojego samochodu zaparkowanego pod domem.Jak prawdziwy dżentelmen otworzyłem jej drzwi do samochodu.
  -Miłego masz tatę.-powiedziałem włączając się do ruchu.
  -Dzięki.-powiedziała z uśmiechem.
  -A twoja mama jest jeszcze w pracy?-zapytałem
  -Moja mama nie żyje.-posmutniała.
  -Przepraszam nie wiedziałem.-poczułem się niezręcznie.
  -Nie masz za co przepraszać,skąd mogłeś wiedzieć.-powiedziała uśmiechając się lekko.-Kiedy wylatujesz do Londynu?
  -Za tydzień.Ach, już pewnie za mną tęsknisz.-powiedziałem na co dziewczyna zaśmiała i przewróciła oczami.-Jesteśmy prawie na miejscu.Przejdziemy się kawałek.Wyszliśmy z samochodu.Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu.
  -Wesołe miasteczko!-powiedziała
  -Zgadza się.To co na początek może koło młyńskie?-zaproponowałem ona przytaknęła.
Oboje bawiliśmy się świetnie.Zaczęło grzmieć i padać niewielki deszcz.Gdy zeszliśmy z koła młyńskiego jakiś mały dzieciak około pięciu lat podszedł do nas.
  -Wojtek Szczęsny?-zapytał nieśmiało
  -Tak,a ty jak masz na imię?-zapytałem
  -Kuba.Ja też kiedyś będę bramkarzem.Podpiszesz się?-zapytał podsuwając mi kartkę i długopis.Dałem mu autograf.
  -No Szczęsny, konkurencja Ci rośnie.-powiedziała Julka.
  -Pożegnał się chłopiec i pobiegł do swojej mamy.Pogoda się pogorszyła.
  -Chodźmy do samochodu.-powiedziałem łapiąc dziewczynę za rękę.Gdy dobiegliśmy do auta byliśmy cali mokrzy. 
  -Ale burza.-powiedziała Julka patrząc się na błyskawice.
  -To wesołe miasteczko nie wypaliło.Może jeźdźmy do mojego mieszkania.Wysuszymy się i obejrzymy jakiś film?-zaproponowałem
  -Dobrze.


Julka


   Weszliśmy do dużego,nowocześnie urządzonego mieszkania.Wszędzie porozrzucane ubrania.
  -Sory za bałagan.Przyniosę Ci ręcznik i coś na zmianę.-powiedziała bramkarz
  -Ok.-bramkarz zniknął za drzwiami.Po chwili już był z powrotem.
  -Proszę.-powiedział dając mi ręcznik i jakąś koszulkę.-Tam jest łazienka .-wskazał na drewniane drzwi.Pomaszerowałam do niej.Przestronna łazienka z wielkim lustrem.Wytarłam się.Jedyną rzeczą jaka była sucha była bielizna.Włożyłam koszulkę,jak się okazało meczowa z jego nazwiskiem,która sięgała mi do połowy ud.Ubrania położyłam na kaloryferze aby wyschły.Na mojej głowie chaos.Wytarłam dokładnie włosy i rozpuściłam aby wyschły.
Gdy wróciłam bramkarz nieco ogarnął mieszkanie.Poszłam do kuchni gdzie czekała na mnie gorąca herbata.
  -Częstuj się.-położył na blacie ciastka.-pozwolisz,że pójdę się przebrać.
  -Spoko.-chłopak wszedł do łazienki.Burza się nasiliła.Za oknem ciemno,co chwilę wszystko rozjaśniały pioruny.
Nagle światło zgasło.Szczęsny wyszedł z łazienki.
  -W całym mieście nie ma prądu.-powiedział
  -No to nici z filmy-powiedziałam siadając na kanapie.
  -Wiem,-wyciągnął z pułki pudełko z szachami.-Umiesz grać w szachy?-zapytał
  -No trochę.powiedziałam-Ja mam białe.
  -Nie ja chcę mieć białe.-powiedział robiąc minę kota z Shreka.Oj,Szczęsny  na mnie takie bajery nie działają.
  -Nie ja mam białe.Ja pierwsza powiedziałam,że mam białe.
  -Ale ja pierwszy o tym pomyślałem.-powiedział
  -Skąd mam wiedzieć co myślisz?Nie jestem jasnowidzem,przykro mi.Wojtek nie zachowuj się jak dziecko.-uderzyłam bramkarza poduszką leżącą na kanapie.
  -Bitw na poduszki!-krzyknął i dostałam poduszką.Po30 minutach siedzieliśmy wśród pierza.
  -To co,gramy?-zapytał
  -Ale ja mam białe.-powiedziałam niepewnie
  -No dobrze!-powiedziała udając obrażonego
Patrzyłam w jego oczy.co jak co,ale paczadła to on ma ładne.
  -Lepiej się zastanów.-powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
  -Twój ruch.
  -Mówiłam żebyś się zastanowił.-powiedziałam zbijając mu królową.Zachichotałam widząc minę Szczęsnego.wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
W połowie gry włączyli prąd.
  -Ojej, biedny Wojtuś przegrał, jak przykro.-nabijałam się z bramkarza.
  -To co oglądamy coś?-zapytał.On coś knuje.
  -No chyba,że chcesz się odegrać.Wątpię,że Ci się to uda.-podszedł do DVD i włączył jakiś film.-O nie tylko nie komedia romantyczna.Zemsta??
  -Ograłaś mnie.-usiadł koło mnie.
Ludzie się spotykają,zakochują w sobie,coś się pieprzy ale na końcu i tak jest happyened.Nudy.Szczęsnego też jakoś ten film nie wciągnął.Cały czas się na mnie parzył.Ja udawałam obrażoną i pokazywałam mu język.



Wojtek

   Musiałem się jakoś zemścić za przegraną.Sandra uwielbiała tego rodzaju filmy.Doszedłem do wniosku,że Julka to jej przeciwieństwo.Poszedłem do kuchni po coś picia.Gdy wróciłem Julia spała smacznie na kanapie.Wyłączyłem DVD i zaniosłem dziewczynę do mojej sypialni,przecież nie będzie spać na kanapie.Przykryłem ją kołdrą.
Pościeliłem sobie na kanapie.


Julka


  Obudziłam się w sypialni Wojciecha.Jego perfumy unosiły się po pomieszczeniu.Weszłam do kuchni.Właściciela mieszkania nie było.Na blacie kuchennym stał kubek gorącej kawy.Upiłam łyk.Oparłam się o blat.Za oknem Warszawa budziła się do życia.Wpatrzona w piękną panoramę miasta nie zauważyłam opartego o futrynę Szczęsnego. 
  -Smakuję Ci moja kawa?-zapytał ubrany już.
  -Jest pyszna.-powiedziałam-Nie wiedziałam,że jesteś takim rannym ptaszkiem.
  -Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-powiedział tajemniczo opierając ręce o blat uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.Próbowałam się od niego uwolnić,bezskutecznie.
  -Jakiś problem?-zapytał
  -Tak.ty jesteś moim problemem.-powiedziałam podirytowana tą sytuacją.
  -Podobno z problemami najlepiej się przespać.-wyszeptał.Przeszedł po moim ciele dreszcz.Staliśmy w bez ruchu wpatrzeni w siebie.Dziwnie to mogło wyglądać.Ja w jego koszulce.
  -Przemyśle to.-powiedziałam-Nie wiem jak ty ale ja jestem głodna.
  -Szef kuchni serwuje dziś na śniadanie jajecznice ala Wojtek..Skusi się pani?-zapytał .Zachichotałam i skinęłam głową.
Poszłam się ubrać.Moje ciuchy wyschły.Gdy wróciłam Szczęsny chrzątał się w kuchni.Nakryłam do stołu.Popisowe danie zawitało na stole.Szczęsny nałożył mi porcję jajecznicy na talerz.
  -Szczęsny minąłeś się z powołaniem.Dlaczego nie zostałeś kucharzem?-to było przepyszne
  -Tylko,że moje możliwości kulinarne kończą się na jajecznicy.Cieszę się,że Ci smakuje.

Dochodziło południe,wróciłam do domu.Nie obeszło się bez pytań taty.Powiedziałam,że zasnęłam u Szczęsnego.Po południu spotkałam się z Kaśką i jej opowiedziałam całe zdarzenie w kuchni.



Gdy przyjdą święta w srebrnej bieli,
Gdy stary rok w nowy się zmieni,
Przyjmijcie gorące życzenia,
Niech spełnią się Wasze marzenia.
Nutella





czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 6

wtorek
    Dziś o 20:45 jest mecz reprezentacji. Nie chce mi się iść ale już kupiłam bilety.Siedziałam w kuchni i jadłam kanapki. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to kurier z poczty kwiatowej, przyniósł czerwone róże. Pokwitowałam i zabrałam bukiet ze sobą.Włożyłam go do wazonu. Zauważyłam niebieską karteczkę na której było napisane :

                Życz mi szczęścia, 
                jutro o 14 przed stadionem
                będę czekał.
                                           Wojtek

       Szczęsny wysłał mi bukiet czerwonych róż? Dziwne, no bo nie znam innego Wojtka.
Kaśka dziś przylatuje. O 13:00 mam ją odebrać z lotniska. Ale się stęskniłam za tą wariatką.Podobno zerwała z Jams'em ale oni już nie raz ze sobą zrywali. Zawsze ją przekonywał,że to tylko koleżanka.
Postanowiłam pójść na zakupy. W lodówce jest tylko światło. Zamknęłam dom i odjechałam.
Po zakupach pojechałam na lotnisko. Na szczęście się nie spóźniłam.Po 15 minutach poszukiwań znalazłam blondynkę. Poszłyśmy do samochodu.Jechałyśmy w ciszy. Nie chciałam rozmawiać w samochodzie. Rodzice Kasi niedawno się rozwiedli. Ojciec mieszka w Berlinie a matka w Warszawie. Jej matka wyjechała na tydzień do ciotki.Weszłyśmy do mojego domu.
Byłą piękna pogoda więc usiadłyśmy w ogrodzie na leżakach.
  - No mów.-powiedziałam
  - Ty pierwsza!-odpowiedziała blondynka
  - Okey. A wiec staż się kończy w piątek. W poniedziałek jest końcowy test. Jeśli go zdam to mam zaliczony drugi semestr a jak nie to w grudniu będę mieć poprawę.W sobotę byłam ze znajomymi w klubie. Ja zawsze mam szczęście i spotkałam Mikołaja.Jak wróciłam do domu płakałam jak dziecko.Aty wyglądasz jak siedem nieszczęść- popatrzyłam na przyjaciółkę
  - Wróciłam wcześniej do mieszkania. W sypialni zastałam go z jakąś dziewczyną. Nawet nie próbował się tłumaczyć.Przyleciałam tu.- powiedziała ocierając łzy lecące jej po policzku.
  - To skończony dupek.- powiedziałam
  - Zmieńmy temat. Od kogo ten bukiet?- zapytała. Poczułam, że się rumienie.
  - Yyy, od kolegi.- odpowiedziałam
  - Życz mi szczęścia, jutro o 14 przed stadionem będę czekał. Wojtek.- przeczytała treść liścika i popatrzyła na mnie.- Jaki Wojtek?Mam nadzieję,że idziesz.
  - Jeśli ty pójdziesz ze mną i Patrykiem na dzisiejszy mecz,że nie będziesz już płakać i zapomnisz o tym kretynie. Wtedy pójdę.- powiedziałam
  - okey,  ale opowiedz coś o tym Wojtku.- powiedziała

* * *
   Na szczęście humor się Kaśce poprawił.Mam nadzieję,że na stadionie będzie jeszcze lepiej. Bo Kaśka nie przepada za piłką nożną taj jak i ja.Ubrałam się , włosy spięłam i  wzięłam szalik biało-czerwony. Zeszłam na dół  gdzie czekali już na mnie moi przyjaciele.W trójkę skierowaliśmy się w stronę stadionu.Zawsze nam odbija.
  - Patryk,- zaczęła Kasia- widziałeś ten bukiet w salonie?
  - Widziałem,widziałem.-powiedział patrząc na mnie- Czerwone róże. Od kogo?
  - Od Wojciecha Szczęsnego.- powiedziała Katarzyna - Ale ty sobie nie myśl! Przecież to tylko kolega. - powiedziała akcentując ostatnie słowo.
  - No tak,przecież koledzy wysyłają bukiety czerwonych róż.- powiedziała Patryk śmiejąc się
  - Ty tylko kolega!!!-powiedziałam wkurzona.
  - I dobrze, może to pora sobie kogoś znaleźć?Nie każdy facet jest taki jak on.- powiedziała Kaśka
  -Może, koniec tematu.-powiedziała. Nienawidzę takich gadek. A może ja nie potrzebuję nikogo. Samej jest mi dobrze.
 


Wojtek

    Pierwszy mesz po euro, wtedy się nie popisaliśmy.Nowy trener może to zmieni.W szatni pełna koncentracja. Wszyscy poddenerwowani jak zawsze. 
  - Julka będzie na meczu?- zapytał Kuba
  - Mam nadzieję.- powiedziałem
Wszyscy wyszliśmy na murawę.Znalazłem na trybunach Julię w towarzystwie jakiegoś chłopaka i blondynki. Zauważyła,że na nią patrzę. Uśmiechnęła się i pomachała mi.


Julka

* * * 
   Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla nas.Wyszliśmy wszyscy przed stadion.
  - To gdzie idziemy- zapytałam
  - Chodźcie do mnie.Obejrzymy jakiś film.Co wy na to?- zaproponował Patryk.Ja razem z Kaśką się zgodziłyśmy i poszliśmy w stronę domu Patryka.
Doszliśmy do dużego dwupiętrowego domu.Dawno tutaj nie była.Wnętrze nic się nie zmieniło.
  - To co oglądamy?-zapytał 
  - Mi to obojętne,byle nie komedie romantyczną-powiedziała Kaśka
  - To ja wybiorę.-zaproponowałam.Wzięłam do rąk album z płytami.Postawiłam na ,,Milczenie owiec''.Włączyłam film i wszyscy usiedliśmy na kanapie.Psychopata porywa i morduje młode dziewczyny.Kaśka wtuliła się w poduszkę i zamknęła oczy.Postanowiłam wyłączyć film ze względu na przyjaciółkę.Patryk przyniósł chińczyka.Oczywiście wygrałam.

O 11 wróciłam do domu. Wzięłam prysznic.W szlafroku zeszłam do kuchni.
na blacie stały kwiaty od Wojtka.Kaśka by mnie zabiła gdyby się dowiedziała,że nie poszłam.Jakbym nie poszła to jutro bym się musiała tłumaczyć dlaczego mnie nie było.Zazwyczaj staram się być szczera,wymagam tego samego od innych.

* * *
Ubrałam się, włosy spięłam w dwa warkocze.No i znowu się spóźnię.

Wojtek


   Albo się spóźnia,albo nie ma zamiaru przyjść.Może nie dostała bukietu?Co jeśli nie lubi róż?Dochodziła godzina 14:30.Usiadłem na ławce.Podeszła do mnie zanana mi sylwetka.
  -Hey,sory za spóźnienie- powiedziała siadając na ławce
  -Już się zaczynam przyzwyczajać.-odpowiedziałem
  -Pfii, aż taka spóźnialska nie jestem-powiedziała udając naburmuszoną.
  - Podobały Ci się kwiaty?-zapytałem
  - Może tak,może nie.-powiedziała obojętnie-Nie lubię róż!-powiedziała
  -Nie lubisz?Myślałem,że wszystkie kobiety lubią róże-powiedziałem
  -Ja nie jestem wszystkie!-powiedziała
  -Albo nie jesteś kobietą-zaśmiałem się.Widząc jej reakcję uspokoiłem się.-A więc jakie kwiaty lubisz?
  -Żółte tulipany.-powiedziała
  -Żółte tulipany powiadasz,zapamiętam-odpowiedziałem
  -Będziemy tu tak siedzieć czy gdzieś pójdziemy?- zapytała
  -Mam dla Ciebie niespodziankę!-powiedziałem
  -Niespodziankę?-zapytała  zdziwiona.Wstałem i poszedłem do dwóch rowerów.
  -Yyy,rowery?-zapytała podchodząc do mnie
  - Tak,-powiedziałem z cwanym uśmieszkiem-chyba nie chcesz mi powiedzieć,że nie umiesz jeździć na rowerze?-tym pytaniem ją nieco wkurzyłem.
  -Umiem!!-odpowiedziała
   -No to jedziemy.-powiedziałem wsiadając na rower.
  -A gdzie jedziemy?-zapytała
  -Zobaczysz, jedź za mną.-powiedziałem
  -Dobrze,tylko żebyś mnie nie wywiózł gdzieś za miasto, zgwałcił,zabił i zakopał.-powiedziała wsiadając na rower
  -Bądź spokojna.-powiedziałem rozbawiony.Wyjechaliśmy za obręby miasta.Jechałem pierwszy,Julka tuż za mną.Nagle dziewczyna zaczęła zwalniać aż w końcu stanęła.
  -Wojtek rower mi się zjebał-zawołała 
  -Jak to?-zapytałem zsiadając z roweru.Jak się okazało dętka była przebita.- No trudno,ty pojedziesz na moim a ja będę prowadził twój rower.-dziewczyna si zgodziła


Julka

  Jechałam na Wojtka rowerze.Chłopak skręcił w jakąś polną drogę.Zeszłam z roweru i poszłam za bramkarzem.
  -Piknik?-zapytałam zdziwiona patrząc na koc leżący na trawie.Wisła,trawa,drzewa,ptaszki i to wszystko wymyślił Szczęsny?
  -Tak siadaj.-powiedział.Wojciech zaczął gadać o piłce.Gadał,gadał i gadał.Ludzie ile można?
  -Moeżemy zmienić temat?-zapytałam
  -Ależ oczywiście.-powiedział-To drzewo,-wskazał na drzewo rosnące niedaleko-pamięta jeszcze czasy Chrystusa.
  -Nie wiedziałam.-powiedziałam śmiejąc się
  -Ale teraz na poważnie.Kim był ten facet w klubie?-zapytał.Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć
  -Yyy,to był mój były chłopak.-powiedziałam
  -Nie chcesz o tym gadać,rozumiem.
  - Ty też byś nie chciał gdyby dziewczyna Ci powiedziała,że jesteś tylko zabawką.Gdyby Cię zmieniła na inny model.-po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
  -Leciała tylko na kasę i sławę.Teraz jest z moim kolegą z drużyny.-powiedział smutny.-Nie płacz.
  -Wiesz, już lepiej nawijaj o piłce-powiedziałam ocierając łzę.Nie wiedziałam,że Szczęsny zada mi takie pytanie.Jego dziewczyna leciała tylko na kasę.Myślałam,że taki chłopak jak on zmienia dziewczyny jak rękawiczki.Sama się zdziwiłam,że ja mu powiedziałam o Mikołaju.Zazwyczaj unikałam tego tematu.
  -Wiesz wygraliśmy 2:0. Nie przepuściłem żadnego gola.Należy mi się nagroda.-powiedział szczerząc się.
  -Nagrodę?Jaką?-ten to ma pomysły.
  -I nawet już sobie ją wybrałem-powiedział nastawiając policzek.Ja go mam pocałować?Hmm,pomyślmy w sumie zasłużył sobie.Niech się cieszy.Lekko musnęłam jego policzek.

* * * 
  Dochodziła godzina 20:00.
  -Ja na twoim rowerze a ty prowadzisz mój.-powiedziałam
  -Nie,twój rower tu zostaje.-powiedział
  -Acha,czyli ty się przejdziesz-powiedziałam
  -Nie oboje pojedziemy.Ja na siodełku a ty na bagażniku.Mam nadzieje,że Cię uwiozę!-powiedział rozbawiony siadając na rower.
  -Pfii.zabawne.-powiedziałam wsiadając na bagażnik.Ruszyliśmy,na początku bramkarz nie mógł utrzymać równowagi.Potem Wojtek jak się wprawił zaczął się wygłupiać,jeździć zygzakiem,robić kółka.Nagle rower znalazł się na trawie a ja na bramkarzu.
  -Szczęsny,ty kretynie,powiedziałam siadając na trawie
  -To nie moja wina.-powiedział-Boli cię coś?
  -Noga-odpowiedziałam.Moja kostka wyglądała tragicznie.Musiałam ją skręcić.Była spuchnięta i sina.
  -Bardzo boli?-zapytał-Możesz chodzić?- w jego głodzie było słyszeć troskę.
  -No,idziemy?-zapytałam wstając
Szczęsny prowadził rower, ja pomału szłam.Gadaliśmy na różne tematy.Odprowadził mnie pod dom.
  -Sory,za tą nogę-powiedział
  -Już nie boli.-powiedziałam
  -Twój staż już się kończy,to dasz mi twój numer telefonu to byśmy się kiedyś spotkali?- zapytał.
  -Jasne.-Podałam mu szereg dziewięciu cyfr.-To do jutra.
  -Pa-odpowiedział i poszedł
Wzięłam prysznic,zmyłam z siebie całe zmęczenie.Leżałam na łóżku, w końcu usnęłam.


środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 5

sobota

     Siedzę w kuchni i czytam gazetę. Jak zawsze nikogo nie ma. Czekam na Patryka, nudzi mi się samej w domu. W końcu odpocznę od stadionu i piłkarzy. Dobrze, że ten staż już się kończy.
Ktoś wszedł do domu. Oczywiście to jest Patryk. Gdy byliśmy mali godzinami się bawiliśmy.A niby przyjaźń damskomęska nie istnieje. Traktuję go jak drugiego brata.
   - Cześć piękna- powiedział całując mnie w policzek
   - Hej, ile można na Ciebie czekać?
   - No nie przesadzaj. Co tak sama siedzisz?
   - Nudzę się, dlatego po Ciebie zadzwoniłam. Co robimy?
   - Hmm, nie wiem. Jest godzina 13, upał jak cholera, nie chce mi się nigdzie iść.
   - Mi też nie się nie chce. Rusz swoją mózgownice.
   - Ruszam, ruszam. Wiem, zrobimy obiad.
   - No może być, ale co?
   - Hmm, zapiekankę?- zaproponował
   - Dobry pomysł, widzisz jak chcesz to potrafisz. Do dzieła.

3 godziny później
    Siedzę w salonie z Patrykiem i oglądamy jakiś nudny film.
   - Patryk, idź wyjmij zapiekankę- powiedziałam
   - Jak to? Przecież miałaś ją wyjąć pół godziny temu?
   - Ja pierdole- powiedziałam biegnąc do kuchni. Otworzyłam zwęgloną zapiekankę - No to po obiedzie.Okrasa od siedmiu boleści -zaczęłam się śmiać
   - Nie obrażaj mnie - powiedział udając obrażonego
   - Patryk, oddaj fartucha! - powiedziałam poważnie- Wyrzuć zapiekankę i zamów pizze.
20 minut później zajadaliśmy się pizzą. Dym po spaleniźnie nadal było czuć. Wietrzenie nic nie dało.
   - Julka, co to za smród?- zapytał tata wchodząc do kuchni
   - Kuchenne rewolucje się nie udały.-odpowiedziałam
   - Aha, dobrze, że jadłem na mieście.
   - Julka ja lecę. Niech pan się nie przejmuje, znając Julkę mogło się to gorzej skończyć - powiedział śmiejąc się
    - Słyszałam, nie żyjesz!- zagroziłam przyjacielowi
    - Ja też Cię kocham-wysłał mi buziaka i wyszedł.


kilka godzin później
  Postanowiłam wziąć kąpiel.Dziś w klubie o 21:00 przed klubem.Może jakoś to przeżyję, chociaż ze Szczęsnym to nie będzie takie proste. Leżałam w wanna, zadzwoniłam do Kaśki ale ona oczywiście nie odebrała.Szkoda, że ze mną nie jest tutaj.
Wyszłam z wanny, założyłam szlafrok i pomaszerowałam do mojego pokoju. Wysuszyłam włosy i podłączyłam telefon do prądu. Założyłam sukienkę i buty . Zrobiłam makijaż i lekko zakręciłam włosy.Dochodziła godzina 20:50.Zeszłam na dół.
   - Ja już idę, pa!- powiedziałam zakładając żakiet
   - Miłej zabawy - odpowiedział tata pochłonięty lektura. Wsiadłam do taksówki stojącej przed domem.

Wojtek


Staliśmy przed klubem. Brakowało tylko Julii. Godzina 21:10. Każdy się spóźnia.
    - Cześć,przepraszam za spóźnienie.-powiedziała. Wyglądała przepięknie. - Jestem Julka! - uśmiechnęła się przyjaźnie wyciągnęła rękę. Dziewczyny uścisnęły ją.
    - Skoro już wszyscy się poznali to chodźmy do środka.-zaproponował Piszczek
Weszliśmy do budynku. Wnętrze było zadymione,tłum ludzi.Dziewczyny usiadły na kanapie a my poszliśmy po coś po picia.Gdy wróciliśmy dziewczyny rozmawiały w najlepsze. Dołączyliśmy do nich. Siedziałem koło Julii.Atmosfera stawała się coraz luźniejsza. 
   - Julka zatańczymy-zapytał Łukasz 
   - Z przyjemnością. - powiedziała Julka. Po chwili już szaleli na parkiecie. Widać, że dobrze się dogadują. Reszta siedziała i rozmawiała. Nie wiem dlaczego ale cały czas wpatrywałem się na Julkę. Dlaczego zawsze gdy jestem w obecności Julii nie mogę on niej oderwać wzroku? Jest piękna, miła i uwielbiam się z nią drażnić. To niemożliwe,że się zakochałem. Z rozmyśleń wybił mnie śmiech reszty.
   - Co?- zapytałem zdezorientowany 
   - Komuś Julka wpadła w oko, prawda Wojtuś!- stwierdziła Agata 
   - Co, że niby mi?
   - A kto niby się w nią gapi. -powiedział Lewy- chyba,że Ci się podobają wygibasy Piszczka?
   - Ja się na nią nie gapie!!- powiedziałem oburzony 
   - Nie tylko masz zeza.Nas nie oszukasz!- powiedział Kuba
   - O czym tak gadacie?- zapytał Lukasz wracając z parkietu 
   - Obgadujemy Cię- powiedział Błaszczykowski. Julka usiadła koło mnie, wszyscy wbili w nią wzrok.
   - Co się tak na mnie patrzycie? - zapytała
   - Nie, ale tak się zastanawiam ...- zaczął Lewy- że byłaby z Ciebie i Wojtka ładna para.- Dziewczyna poparzyła na napastnika. Lewandowski się nieco zmieszał.W jej oczach widać było złość.Nic nie mówiła. Spojrzała na wszystkich i znów jej wzrok zatrzymał się na napastniku. Uśmiechnęła się do wszystkich i zaśmiała się cicho pod nosem.
   - Na przyszłość nie wyjeżdżaj z takim tekstem.-powiedziała do Lewego
   - Będę pamiętał.- odpowiedział
   - To na parkiet!- rozkazał Kuba. Wszyscy poszli z wyjątkiem mnie i Julki.
   - Zatańczysz? - zapytałem 
   - Okey.- poszliśmy na parkiet.
   - A teraz dla wszystkich zakochanych.- zapowiedział DJ. Zaśmiałem się pod nosem. Z głośników zaczęła lecieć wolna muzyka.Przybliżyłem się do Julki. Położyłem jedną rękę na jej talii, O dziwo nie protestowała. Boże, jakie ona ma ładne oczy. Nagle przerwała ciszę między nami.
   - Wojtek,- zaczęła- Stoisz na mojej nodze.
   - O Jezu sory, nie wiedziałem - faktycznie ją nieźle podeptałem.
   - Nie mogę się doczekać!- powiedziałem 
   - Doczekać?Czego? - zapytała zdziwiona
   - Jak zaśpiewasz.-powiedziałem z cwanym uśmieszkiem 
   - Aha, fajnie- powiedziała nie zadowolona. Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek. potem wszyscy wróciliśmy na kanapę. Zaczęliśmy rozmawiać na temat piłki. Dziewczyny miały inne tematy. Dochodziła północ, pora na małe karaoke.
   - A wiecie,że Julka ma ładny głos?I nawet nam zaśpiewa jedną piosenkę.- całe towarzystwo spojrzało na Julię. Dziewczynę krew zalała. Pewnie miała ochotę mnie udusić.
   - Świnia-powiedziała cicho, było to oczywiście skierowane do mnie
   - Juleńko, wszystko już załatwiłem. Załatwiłem Ci nawet scenę
   - Och, ale Ty jesteś kochany- powiedziała z ironią. Ja wyszczerzyłem ząbki co ją jeszcze bardziej wkurzyło.Uśmiechnęła się sztucznie do mnie i  poszła w stronę niby sceny.Śpiewała wolną piosenkę.Gdy utwór się skończył zeszła ze sceny i wróciła do nas.
   - Nie wiedzieliśmy,że tak ładnie śpiewasz.- powiedział Kuba
   - Wielu rzeczy o mnie nie wiecie.- powiedziała tajemniczo 

Julka

     Przeżyłam!! Trochę na początku fałszowałam źle chyba nikt tego nie zauważył.Miałam już usiąść gdy jakiś mężczyzna podszedł do nas.
   - Zawsze ślicznie śpiewałaś- zdębiałam gdy usłyszałam ten głos.Odwróciłam się i się nie pomyliłam. Co on tutaj robi?Stałam jak wryta.- Co za spotkanie. Nadal jesteś taka piękna jak kiedyś- kontynuował
   - Daruj sobie. Czego chcesz?- zapytałam oschle.
   - Porozmawiać.
   - Zaraz wracam- odwróciłam się do reszty. Skierowaliśmy się do wyjścia.
   - Szybko się pozbierałaś po naszym zerwaniu.I co nadal jesteś taka naiwna?- powiedział z szyderczym uśmiechem
   - Gówno Cię to obchodzi!- warknęłam 
   - Nie tak ostro kotku.Wiem,że nadal coś do mnie czujesz.
   - Mikołaj, jesteś skończonym dupkiem.A tak na marginesie to nic do Ciebie nie czuję!!- powiedziałam ze złością. Uderzając go w twarz.
    - Nie pozwalaj sobie. Jesteś naiwną szmatą.- powiedział, po czym pocałował mnie w usta i poszedł do białego samochodu.O mało co a bym się rozpłakała.Ja to mam szczęście,że też na niego musiałam trafić.
Wróciłam do klubu.Wszyscy się na mnie patrzyli.
    - Kto to był?- zapytał Wojtek
    - Yyy, stary znajomy, nieważne-odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.Na szczęście nie ciągnęli dalej tego tematu. I tak mnie Szczęsny dopadnie z tysiącami pytań.
Do domu wróciłam grubo po 3. Wzięłam prysznic i włączyłam laptopa.Oglądałam stare zdjęcia z czasu z którym byłam z Mikołajem.Łzy same mi spływały po policzkach. Potraktował jak zabawkę, znudziłam mu się to wymienił mnie na inną.

======================================================================
Mam nadzieję,że ten rozdział jest lepszy on poprzedniego. Ostatni rozdział wyszedł mi do dupy. Mały kryzys.Poprawie się.No w końcu nie można tak chwalić, krytyka też jest potrzebna. Postaram się dodawać częściej ale niestety muszę się uczyć;*
Nutella