Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 13

    -Julka!!!-przytuliła się do cioci.No w końcu w domu.-No ale wyrosłaś!-ciocia Krystyna najdziwniejsza osoba w rodzinie.-Pewnie oglądają się za tobą wszyscy kawalerzy.-zaśmiała się.
   -Co?!Za tym brzydalem?-powiedział Robert.W rewanżu dźgnęłam go w brzuch.
  Poszłam się rozpakować.Od tej pieprzone kłótni nie gadałam z Wojtkiem.Jakoś dziwnie się czuję.Nie żałuję tego co powiedziałam ale tęsknię za tym piłkarzykiem.Nawet mu nie wytłumaczyłam tej sytuacji z Patrykiem.

* * *
  Nienawidzę świątecznych porządków jak chyba wszyscy.Po co sprzątać przed tydzień tylko na kilka dni?Jeszcze do tego angażować do tego całą rodzinę?W moim domu jest taka tradycja:na małych karteczkach zapisane są pomieszczenia i losujemy.Ale ja zawsze muszę sprzątać  łazienkę :(
* * *
  Postanowiłam iść na dziesiątą do kościoła.Mam tylko nadzieje,że będzie mało ludzi.W końcu mogłam się wyspać.Przynajmniej mi ciocia darowała pobudkę o 6:30 z tekstem:Wstawaj!!Święta,a wszędzie bałagan!No wstawaj!!!No naprawdę,dom wariatów.Ale kochanych wariatów.
Wstałam wpół dziewiątej.Co to za kraj?Prawie kwiecień a za oknem śnieg.Po porannej toalecie ubrałam się i zeszłam na dół.Zrobiłam sobie kilka kanapek.Mój ukochany braciszek oczywiście nie chciał mnie zawieść do kościoła.Twierdził,że nic mi się nie stanie jak się przejdę.Fochnęłam się na Roberta.Ale z niego lama!
w kościele
   Ja to zawsze mam głupie szczęście.czy  cała Warszawa chodzi do tego samego kościoła co ja i na tą samą godzinę?Nie miałam zamiaru wciskać się dalej.Stanęłam z tyłu.Przede mną stała jakaś babka,cała wyperfumowana.Wszystkie zapachy się ze sobą zmieszały.Zaczęła robić mi się gorąco,miałam ochotę usiąść.Kręciło mi się w głowie.Ciemne plamy przed oczami i szum w uszach.Potem tylko czułam jak lecę na podłogę.
  -Julka!!!-dostałam w twarz z liścia,i to od kogo?Od Wojtka.Po chwili zorientowałam się,że leżę na Wojtka kolanach,na ławce przed kościołem.Strasznie mnie głowa bolała.Dlaczego on zawsze musi mi pomagać???
  -Mocniej się nie dało?!-zapytałam z wyrzutami bramkarza.Popatrzyłam na niego wrogo,powracając do normalnej postawy siedzącej.-Co się stało?
  -Zemdlałaś.-powiedział Szczęsny.W pobliżu nikogo nie było.Wojtek przykucnął przede mną.Pod ławką stały dwa średniej wielkości koszyki.-Dobrze się czujesz?!-zapytał troskliwie.To było nawet miłe.Nie chcący    
  przewrócił mój koszyk.Zawartość była na całym chodniku.
   -Uważaj!!-warknęłam.Nawet nie wiem co mnie napadło,żeby nawrzeszczeć na biednego Wojtka.-Ślepy jesteś?
   -Przepraszam,nie zauważyłem twojego koszyka.-powiedział zbierając święconkę.
  -Nie zauważyłeś,tak jak twoi pożal się Boże koledzy z reprezentacji piłki i bramki rywala?!-powiedziałam
  -Wiesz daruj sobie te docinki!Co Ci się nie podobało w tych meczach?!-zapytał.
  -Po za tyłkiem Koseckiego to wszystko.-Wojtka zamurowało.-Szkoda też,że ten Sanmaryńczyk nie wbił gola.Ale wiesz...
  -Co?!-zapytał.
  -Dobrze,że na żadnym meczu nie broniłeś.Byłoby jeszcze gorze.-powiedziałam.Aj,ugryzłam się w język.Przesadziłam.
  -Jesteś kobietą,nic nie wiesz o piłce!-powiedział wkurzony.
  -No tak,jestem kobietą.Ale umiem czytać i wiem,że już zapomniałeś jak wygląda bramka Arsenalu.To prawda?!-zapytałam.To było trochę chamskie.
 -Nie twoja sprawa!-krzyknął.
 -Czyli prawda.Co się tak denerwujesz?!Uważaj bo Ci żyłka pęknie.Mała dziewczynka się zdenerwowała,o jejku.-pogłaskałam go po głowie i zaczęłam się śmiać.
 -Posłuchaj suko,jeszcze jedno słowo a pożałujesz!-przybliżył się do mnie.Zadrżałam.Przez moment się go przestraszyłam.
 -Grodzisz mi?!-zapytałam.
 -Ja tylko ostrzegam.
 -Aha,fajnie.Wracaj do piaskownicy dziewczynko.-złapał mnie za rękę.-Puść!Bo zacznę krzyczeń!!-popatrzyłam mu prostu w oczy.Był mega wkurzony.Po dłuższej chwili mnie puścił.
 -Dziewczyno,jeszcze raz palniesz coś,a będzie źle.-powiedział to,tak,że przez moment przestraszyłam się.Był do tego zdolny.Była przestraszona,wkurzona i jednocześnie sprawiało mi frajdę,ta kłótnia z nim.-No chodź,zawiozę Cię do domu.-powiedział opanowany wstając.
  -Nigdzie z Tobą nie jadę!-powiedziałam.Było zimno ale i tak nie miałam zamiaru wsiadać do jego pieprzonego samochodu.
  -Julka,nie wygłupiaj się!No wstawaj!-rozkazał.
  -Nie traktuj mnie jak dziecko!Nie jesteś moim ojcem!!-krzyknęłam.
  -To nie zachowuj się jak dziecko!!Cały czas marudzisz!To jest nie do wytrzymania.-ryknął.Czy ja zachowuję się jak dziecko?!Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Roberta.Do dłuższej chwili się rozłączyłam.Mojego brata,namówienie na coś graniczy z cudem.Wiem,że ma wiele własnych spraw,niedługo zostanie ojcem.Nie mogę w każdej sytuacji do niego dzwonić ale wtedy musiałam.
   -Możesz już iść,poradzę sobie!!-powiedziałam wstając.Po 15 minutach przed bramą główną,pojawił się Robert.
 Robert został na dworze.Musiał sprawdzić coś z silnikiem.Takie zimno,a temu się zachciało sprawdzać stan samochodu.Masakra. Weszłam szybko do domu.Zauważyłam ciocię Kryśkę odkurzającą dywan i podśpiewującą pod nosem ''Ave Maryjaaa''.Wyglądało to śmiesznie.Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.Od niechcenia wzięłam telefon.Same SMS-y z życzeniami.Chociaż,że dochodziła 12 to zasnęłam.



Wojtek

 Wszedłem do domu.Byłem wkurzony na tą dziewczynę.Miałem ochotę naprawdę zrobić jej krzywdę.Ona doprowadza mnie do szału!!Gorsze jest to,że ja kocham tą wariatkę.Ale chyba potrzebujemy oboje czasu.
  -Synu drogi...-zaczęła mama.-z łaski swojej mógłbyś nie trzaskać tak drzwiami?!-powiedziała pijąc kawę.Zadzwonił telefon.
 -Halo?Wojtek?-słyszałem w słuchawce Camillie.Camillie to chyba dziewczyna na chwilę.-Skarbie jesteś?
 -Tak,tak jestem.Co tam u Ciebie kochanie?-zapytałem sztucznie.
 -A nudy,bardzo za Tobą tęsknie.Kiedy przylecisz?-zapytała.Camillie przypomina trochę lalkę barbie.
 -Wisz co muszę kończyć.Pa.- chciałem jak najszybciej skończyć tą rozmowę.Jeszcze w dodatku całej rozmowie podsłuchiwała  mama.
 -Kocham Cię.
 -Ta no.-rozłączyłem się.
 -Rozmawiałeś z tą Julią?-zapytała mama.
 -Niestety nie.-posmutniałem.
 -To z kim rozmawiałeś?-zapytała.Dlaczego matki chcą wszytko wiedzieć?!
 -Yy.z koleżanką.-powiedziałem bez przekonania.
 -Z koleżanką?A z tą Julką już nie utrzymujesz kontaktów?-zapytała.
 -Nie no,utrzymuję.Ale to też jest tylko koleżanka!-powiedziałem.
 -To ta dziewczyna,z którą rozmawiałeś,to kto to jest?-zapytała.Widać po niej było.że zaczyna się w tym wszystkim gubić.Nie tylko ona.
 -Camillie.To....to moja dziewczyna.-powiedziałem zamyślony.
 -To ja już nic nie rozumiem!Sypiasz z Camillie ale kochasz Julię?-zapytała.
 -Wszytko na to wskazuje.Popieprzone to trochę.-stwierdziłem.
 -To nie możesz powiedzieć Julce,że ją kochasz i zostawić tą drugą?!
 -Myślisz,że to jest takie proste?-zakpiłem.
 -A nie?
 -A no nie.Julka jest tak uparta,że nie da się z nią normalnie porozmawiać!Jest wkurzająca, pyskata, mówi wszystko co jej tylko ślina na język przyniesie nie myśląc czy urazi kogoś,nie przejmuje się opinią innych.Robi to co chce i jak chce.I zawsze postawi na swoim.-wymieniłem wady dziewczyny.
 -No to chyba pasujecie do siebie.Może właśnie za to wszystko ją kochasz?!Ale i tak,Cię pociąga.-powiedziała.Zamieszała mi tym wszystkim w głowie,że nie wiem teraz co myśleć.


Julka

  Oczywiście nie mogło się obejść bez badań.Na szczęście wszystko w porządku.Mam niewielkiego siniaka ale będę żyć.I tak nie byłam sobą.Niby wszystko po staremu,ale jednak inaczej.Dziś lany poniedziałek.Wszyscy szczęśliwi,więc nie mogę im psuć zabawy.Uśmiecham się,żartuję,lecz gdy zostaję sama chce mi się płakać.Dlaczego?Też się zastanawiam.Pierwszy raz żałuję tego co powiedziałam.W dodatku jemu.
Popołudnie,już kilka razy się przebierałam.Musiałam siedzieć przy stole wysłuchiwać,tysięczny raz jak dziadek opowiada historię jak to spotkał babcię,jak się w niej zakochał od pierwszego wejrzenia i tak dalej.1 kwietnia babcia i dziadek wzięli ślub.Najchętniej bym poszła do swojego pokoju,założyła słuchawki na uszy i odcięła się od rzeczywistości.
 -Jutro będziemy mieć gościa.-powiedział poważnym głosem tata.
 -Ale kto to będzie?-zapytał Robert.
 -Jutro się dowiecie.-powiedział z cwanym uśmieszkiem.
 Dzięki tacie,nie myślałam o Wojtku,tylko o tym tajemniczym gościu.Ale i tak to pewnie żart na prima-aprilis.        
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu.<Jak się czujesz?Wojtek>.Odpisałam mu szybko,nie chciałam nic więcej pisać,dzwonić bo nie chcę znów się kłócić.
następnego dnia
  A jedna to nie były żarty,za godzinę przyjdzie tajemniczy gość.Tata od rana kręci się po kuchni.Sam robi kolację.Cyba to ktoś ważny dla niego,skoro mój tatuś się strasznie stresuje.A to ma być tylko ja,Robert,Beata,on i ten gość.
 Ubrałam się i zeszłam na dół.Dochodziła 19 a gościa jak nie było tak nie ma.Kwadrans później,zadzwonił dzwonek do drzwi.Tata poszedł otworzyć.Odruchowo poprawiłam włosy.Po chwili,tata pojawił się z tajemniczym gościem.Wszystkim kopara opadła.Przede mną stała kobieta po czterdziestce w kremowej sukience,w spiętych w kok włosach.
 -To jest Weronika.-przedstawił ją.-Moja narzeczona.
 -Twoja co?-zapytałam zdziwiona.Mój tata się zaręczył?I ja nic o tym nie wiem?
 -Moja narzeczona.-przysunął pani Weronice krzesło.Atmosfera była bardzo napięta.Cisza,najgorsza rzecz,jaka może się zdarzyć przy kolacji.Nikt się nie odzywał.Tata i jego ''narzeczona''porozumiewali się mimiką.Robert i Beata co chwilę spoglądali na narzeczonych a to na mnie,lub na siebie. 
 -To gdzie się poznaliście?-przerwałam krępującą ciszę.
 -W...internecie.-wydukał tata.Wyplułam całą zawartość wody mineralnej na siedzącego na prosto mnie Roberta.
 -Że gdzie niby?-zapytał jeszcze raz Robert.
 -No,na portalu randkowym.Zaczęliśmy pisać e-maile a potem jakoś tak poleciało.-powiedziała pani Weronika.
 -A ile się już znacie?-zapytałam.
 -Hmm,chyba półtora roku.-powiedzieli w raz.
 -Czym się pani zajmuje?-zapytałam.
 -Jestem psychologiem.Mam własny gabinet,w centrum Warszawy.
 -Ma pani dzieci?
 -Co to przesłuchanie?-wtrącił się tata.
 -To nie jest żadne przesłuchanie!Po prostu chcę się więcej dowiedzieć o twojej narzeczonej.Nie mogę?No wybacz ale zaręczasz się,twoja rodzina nawet nie wie,że się kimś spotykasz.Jakbyś się poczuł??Jeszcze od tak przyprowadzasz swoja narzeczoną!-krzyknęłam.
 -Przecież ją właśnie zaprosiłem.-powiedział tata.
 -To co,łaskę nam robisz,że ją w ogóle przyprowadziłeś?Ale nawet dobrze,że teraz a nie po ślubie!!-odeszłam od stołu i pobiegłam do swojego pokoju.Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.Od kilkunastu dni najlepiej mi wychodzą kłótnię o byle co.Najpierw Wojtek,Yo,nawet z Kaśką się pokłóciłam,a teraz jeszcze z tatą.Nie wiem co się ze mną dzieje.

____________________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność.Rozdział taki sobie.Mam dużo wolnego więc postaram się częściej dodawać rozdziały.Jeśli ktoś by chciał żeby go informować o nowych rozdziałach to niech mi da numer gg,swój e-mail,lub na blogu.
Miłego czytania :P

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 12

lotnisko  7 marzec
 -Aaaaa,ale się stęskniłam!!-rzuciłam się na naszyję przyjaciela.
   -Julka weź,ważysz chyba z dwie tony.-zaczął jęczeć.
   -No wiesz...-powiedziałam naburmuszona.-ranisz.
   -No już,śliczna dziewczynka z Ciebie.-powiedział głaszcząc mnie po głowie.-Ale nigdy nie dorównasz mojej urodzie.-powiedział z dumą.
   -Chłopczyku pociągasz mnie jak ogórki kiszone w czasie ciąży.-zaśmiałam się.
   -Chodźmy już.-powiedział urażony.Wziął swoją czarną walizkę i skierowaliśmy się do wyjścia.
Na zewnątrz czekała już taksówka którą dojechali do mieszkania.
   -Przeszukałam jej rzeczy i znalazłam dwa mniejsze woreczki.-powiedziała wyjmując klucze z torebki.Weszliśmy do mieszkania..Kasi jeszcze nie było.Poszła do biblioteki.-Na ile przyjechałeś?-zapytałam        
kładąc na blacie dwa kubki gorącej herbaty z cytryną.
   -Dopiero co przyjechałem a ty już się pytasz kiedy wyjeżdżam?Lepiej mi powiedz gdzie ja będę spał?-zapytał upijając łyk herbaty.
   -Yyy,na kanapie?-to było chyba oczywiste.
   -Ale wy nie macie dodatkowego kompletu pościeli.-podkreślił Patryk.No faktycznie nie mamy.
   -Trudno będziesz spał pod kocem.-odparłam.
   -Nie!Ja śpię z tobą.-powiedział uśmiechając się głupkowato.
   -Jeszcze to uzgodnimy.-zakończyłam rozmowę bo wróciła Kasia.Trzymała w ręku kilka książki.Położyła je na szafce i przywitała się z Patrykiem.Była zdziwiona jego wizytą.

    Patryk otworzył drugą butelkę wina.Nasz plan jest prosty:upić ją żeby nam wszystko wyśpiewała.Niestety Kaśka jak na razie opowiada jakieś historię z czasów licealnych.
Pochodziła czwarta w nocy.Wino się skończyło.Pora iść spać.
   -No to z kim śpię?-zapytał Patryk ledwo stojący na nogach.
   -Śpisz z Julką.-powiedziała Kasia.
   -Nie!On mnie zepchnie z łóżka!!-protestowałam.
   -Ale ty masz szersze łóżko od mojego.-odparła Kasia.
   -Czyli postanowione śpię z Julcią.-powiedział Patryk.



Wojtek
następnego dnia
   Ostatnio Julka zostawiła u mnie skórzane rękawiczki.Postanowiłem jej oddać i przy okazji złożyć jej i Kasi  
życzenia z okazji dnia kobiet.Pretekst żeby zobaczyć ją.Zapukałem do drzwi.Otworzyła Kasia.Wręczyłem  jej czekoladki i bukiet tulipanów.
   -A gdzie Julka?-zapytałem
   -Śpi jeszcze,przepraszam ale śpieszę się na uczelnie.Jak chcesz to obudź tego śpiocha.-szybko założyła płaszcz,buty i wyszła.Otworzyłem drzwi do pokoju Julki.Nigdy bym nie przypuszczał,że zastanę tam taki widok.Julka leżała wtulona w jakiegoś faceta.Miałem ochotę trzasnąć drzwiami i wybiec.Zacząłem się cofać żeby ich nie obudzić.Niestety nie zauważyłem walizki stojącej koło drzwi.Przewróciła się,robiąc spory hałas.
   -Co tu robisz?-zapytała Julka przecierając oczy.
   -Ja już wychodzę,cześć.-wyszedłem z mieszkania.Boże ale ze mnie kretyn.Mogłem się domyślić,że kogoś ma.Ale i tak czuję się oszukany.A może ona kręciła z dwoma.A niby taka niewinna.Skrzywdzona przez faceta.Nie chce się wiązać.Co za ściema.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem na trening.

Julka
  -Kto to był?-zapytał Patryk.
  -Nieważne.Wstawaj jest dziś dzień kobiet.Śniadanie do łóżka chcę!!-zepchnęłam przyjaciela na podłogę.Patryk zniknął gdzieś w kuchni.Spojrzałam na zegarek dochodziła trzynasta.Kaśka pewnie poleciała na wykłady.Musimy dziś z niej wszystko wydusić!!-Jak tam moje śniadanie?-wstałam i poszłam do kuchni.Patryk w samych bokserkach robił mi śniadanie.Hahaha,i dziw się kobieto,że Wojtek mógłby to dwuznacznie zrozumieć.Jakoś mu to wytłumaczę.
  -Od kogo te kwiaty?-zapytał kładąc na stole talerz przypalonych naleśników.Poprawka:talerz spalonych naleśników.Wzięłam leki na ból głowy i popiłam je hektolitrem wody.
  -A co zazdrosny jesteś?-zaśmiałam się.
  -Ja zazdrosny?Pff,po prostu się pytam.Nie można?-fuknął.
  -Oczywiście,że można.Kwiaty są od kolegi.-powiedziałam
  -Od kolegi powiadasz...-uśmiechnął się głupkowato.
  -Możemy zmienić temat?Chyba mamy duży problem.
  -To o której nasza narkomanka wraca?-zapytał
  -Ona nie jest żadną NARKOMANKĄ!!!!Nie mów tak o niej!-warknęłam.Staram się nie osądzać ludzi nie mając dowodów.No narkotyki w jej rzeczach o niczym nie świadczą.
  -Julka nie broń jej!Wiesz,że na pewno ma coś na sumieniu!-nasza spokojna rozmowa zamieniła się w
kłótnie.-Ty zawsze byłaś jak matka Teresa!
  -Zamknij się i wpierdzielaj te naleśniki!!-zabrałam kubek z kawą i poszłam do swojego pokoju.


* * *
  -Co tak siedzicie?!-powiedziałam Kasia zdejmując buty.Przez kilka godzin nie gadałam z Patrykiem.W ciszy czekaliśmy na Kasię.Nawet nie chciało mi się ubrać.Siedziałam na kanapie latając po programach,a Patryk czytał jakąś książkę.-Pokłóciliście się czy co?!-powiedziałam radośnie.
   -Nie skądże,musimy pogadać.Siadaj.-powiedział poważnym głosem Patryk i usiadł koło mnie.Wyjął z kieszeni trzy woreczki białego proszku.Od razu humor blondynki uległ zmianie.Usiadła na fotelu.-Teraz się tłumacz.
   -Ej,no co wy?!Myślicie,że jestem jakąś ćpunką?!-wybuchnęła wymuszanym i sztucznym śmiechem.-Po prostu taki jeden kolega z roku poprosił mnie żeby je na kilka dni przetrzymała.No on miał jakiś kocioł w domu.Sami rozumiecie.-powiedziała przyjaciółka.
   -No jasne,że rozumiemy.-powiedziałam ironicznie.-A jak ma ten kolega na imię?-zapytałam.-Jak jest z roku to na pewno go znam.
   -Yyy,znaczy się z innego roku.Pomyliłam się.-zarumieniła się.Zawsze robiła się jak burak gdy kłamała albo gdy coś przeskrobała.Zna ją bardzo dobrze.-A tak w ogóle to dlaczego szperacie w moich rzeczach?!
   -Znalazłam gdy sprzątałam.A tak na marginesie to jeden woreczek był w moich spodniach,więc przykro mi bejbe.-powiedziałam.
   -Ale i tak jutro już mu oddam wszystko.To chyba tyle w tym temacie.Coś jeszcze na mnie macie?!-powiedziała Kaśka.
   -Naprawdę urzekająca byłą twoja historia!-powiedział Patryk.-Ale teraz chcemy poznać prawdziwą wersję.-dziewczynę zatkało.
   -To jest prawdziwa wersja!!!-warknęła.-Ja nie ćpam!!!!
   -Ale my Ci pomożemy!-powiedziałam.
   -Ale ja nie potrzebuję żadne j pomocy!!-trzasnęła drzwiami.
   

   Kaśka jeszcze nie wróciła,boję się czy jej się nic nie stało.Postanowiliśmy z Patrykiem,że damy jej spokój i,że jak będzie chciała to mam sama powie.Nie będziemy jej przecież do niczego zmuszać.
Do Wojtka dzwoniłam chyba ze sto razy,ale on nie odbiera.Mam nadzieję,że przeczytał chociaż jeden z moich sms-ów.No cóż,trochę głupio wyszło.


Wojtek

   -Ej,stary co z tobą?!-zapytał po treningu Theo.-Cały czas jesteś jakiś nieobecny.
   -Wszystko jest dobrze.-uśmiechnąłem się sztucznie.
   -Mnie nie okłamiesz.Jesteś smutny,nie wspomniałeś ani słowem o anielskiej Julii.Kłótnia małżeńska?-zaśmiał się.
   -Weź nawet nie wspominaj o tej szmacie!Niczym się nie różni od Sandry i innych lasek.-powiedziałem.Poczułem wibracje w kieszeni.
Nie odbierasz od mnie telefonów,ale i tak Cię 
dopadnę i będziesz musiał mnie wysłuchać!! 
Julka
   -Uuuu,coś mi się wydaje,że to coś poważnego.To co,idziemy na piwo?-zaproponował piłkarz.
   -Ok.-zgodziłem się.


Julka

   Dochodziła dwudziesta druga.Postanowiłam pójść do Wojtka.Może już wrócił z treningu.Ubrałam się i wyszłam.Patryk oglądał jakiś film,Kaśka niedawno wróciła,jest obrażona na cały świat i zamknęła się w pokoju.Na zewnątrz czekała już taksówka.Było zimno.
Zapukałam do jego drzwi.Czekałam,czekałam,czekałam.Po dłuższej chwili otworzył te cholerne drzwi.
  -W końcu!-weszłam do jego mieszkania.Było to trochę niegrzeczne ale cóż nie lubię rozmawiać na progu,bo zapewne by mnie nie wpuścił dalej.
  -Czego chcesz?-zapytał oschle,siadając na kanapie i spuszczając wzrok.
  -Dlaczego nie odbierasz telefonów?!-zapytałam.
  -A co miałaś mi do powiedzenia?-zapytał wlepiając swoje ślepia w ścianę.
  -Posłuchaj piłkarzyku,zachowujesz się jak jakaś księżniczka!Strzelasz fochy kiedy Ci się tylko zachce.Marudzisz,wkurzasz i jak zobaczysz dwuznaczną sytuację nie odbierasz telefonów!-warknęłam.
  -Skończyłaś?!-zapytał obojętnie.-Wyjdź i nie traktuj mnie jak dziecko!
  -To nie zachowuj się jak dziecko!!
  -Weź,czy ty wiesz jak to wyglądało?!Niby taka zdradzona,skrzywdzona,zachowujesz się jak ofiara.A tak na prawdę zachowujesz się jak tania dziwka!!Wskakujesz pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka.A jak Cię pocałowałem to było niewiadome co!A teraz odstawiasz jakiś cyrk!-zaczął krzyczeć.
   -Pfff,a kto mówił nie jesteś dla mnie obojętna i inne głupoty.Przyznaj się chciałeś mnie przelecieć!!-zaczęłam chodzić w kółko.
   -Ale to ty mierzysz wszystkich swoją miarą.Nie dziwię się,że twój były Cię zdradził i się rozstaliście!W sumie to go podziwiam!!Ja bym nie wytrzymał z tobą tyle czasu!!Ja wkurzam i marudzę?!To ty wybrzydzasz i irytujesz wszystkich!!Za wszelką cenę chcesz postawić na swoim.Nawet mnie teraz wkurzasz tym swoim chodzeniem w kółko!!Przestań do cholery!!-na złość mu jeszcze głośniej chodziłam.
   -Te twoje byłe dziewczyny, to chyba nie miały nóg!!Masz może jakieś zaburzenia psychiczne jak Cię denerwuje chodzenie.-powiedziałam wkurzona.
   -A może chcesz mi wybrać dziewczynę?!Ty chyba jesteś jakąś kosmitką!!!Każdego doprowadzasz do szału!!Jesteś sztuczna i fałszywa!Ta restauracja jest za droga,nie mogę przyjąć takiego drogiego prezentu!!Wszystkim laskom chodzi tylko o kasę!!-ta kłótnia prowadziła donikąd lecz chciałam mu wygarnąć co o nim myślę!
   -Moja wina,że jesteś taki naiwny i dajesz sobą manipulować?!Te laski znają twoje słabe strony i to wykorzystują.A ty dajesz się wydajać tym dziewczyną jak młoda jałówka!!-zaśmiałam się.
   -Wiesz może jesteś ładna ale z takim charakterem to nigdy nie znajdziesz chłopaka,nie mówiąc już o poważnym związku!!-krzyknął Staliśmy na prosto siebie.
   -Trudno zostanę starą panną!!Nie martw się o mnie piłkarzyku!!Ale ty na pewno się szybko pocieszasz!W dupie mam z kim się bzykasz!!!Ale nie możesz osądzać ludzi po kilku miesiącach.Nawet pół życia czasem nie wystarczy alby poznać kogoś!!-wybiegłam z mieszkania bramkarza.Nie miałam zamiaru wysłuchiwać jego gadania.Po policzku zaczęły mi spływać pojedyncze łzy.Usiadłam na krawężniku i zaczęłam szlochać.Dlaczego płakałam?Spojrzałam w górę.W oknie stał Wojtek.Wstałam wytarłam zły i poszłam.Do mieszkania miałam duży kawałek.Przez całą drogę ryczałam.Uspokoiłam się trochę.Starałam się jak najszybciej znaleźć się w łóżku.Bezszelestnie weszłam do mieszkania.O mały włos a zgniotłabym Patryka który zasnął na kanapie.Przykryłam go kocem i poszłam do łazienki.


_____________________________________________
 Wybaczcie za tak długą nieobecność.Szkoła.Fajnie,że tak dużo osób czyta te wypociny.Przeżyliście jakoś święta?!
Miłego czytania ;P