-Co?!Za tym brzydalem?-powiedział Robert.W rewanżu dźgnęłam go w brzuch.
Poszłam się rozpakować.Od tej pieprzone kłótni nie gadałam z Wojtkiem.Jakoś dziwnie się czuję.Nie żałuję tego co powiedziałam ale tęsknię za tym piłkarzykiem.Nawet mu nie wytłumaczyłam tej sytuacji z Patrykiem.
* * *
Nienawidzę świątecznych porządków jak chyba wszyscy.Po co sprzątać przed tydzień tylko na kilka dni?Jeszcze do tego angażować do tego całą rodzinę?W moim domu jest taka tradycja:na małych karteczkach zapisane są pomieszczenia i losujemy.Ale ja zawsze muszę sprzątać łazienkę :(
* * *
Postanowiłam iść na dziesiątą do kościoła.Mam tylko nadzieje,że będzie mało ludzi.W końcu mogłam się wyspać.Przynajmniej mi ciocia darowała pobudkę o 6:30 z tekstem:Wstawaj!!Święta,a wszędzie bałagan!No wstawaj!!!No naprawdę,dom wariatów.Ale kochanych wariatów.
Wstałam wpół dziewiątej.Co to za kraj?Prawie kwiecień a za oknem śnieg.Po porannej toalecie ubrałam się i zeszłam na dół.Zrobiłam sobie kilka kanapek.Mój ukochany braciszek oczywiście nie chciał mnie zawieść do kościoła.Twierdził,że nic mi się nie stanie jak się przejdę.Fochnęłam się na Roberta.Ale z niego lama!
w kościele
Ja to zawsze mam głupie szczęście.czy cała Warszawa chodzi do tego samego kościoła co ja i na tą samą godzinę?Nie miałam zamiaru wciskać się dalej.Stanęłam z tyłu.Przede mną stała jakaś babka,cała wyperfumowana.Wszystkie zapachy się ze sobą zmieszały.Zaczęła robić mi się gorąco,miałam ochotę usiąść.Kręciło mi się w głowie.Ciemne plamy przed oczami i szum w uszach.Potem tylko czułam jak lecę na podłogę.
-Julka!!!-dostałam w twarz z liścia,i to od kogo?Od Wojtka.Po chwili zorientowałam się,że leżę na Wojtka kolanach,na ławce przed kościołem.Strasznie mnie głowa bolała.Dlaczego on zawsze musi mi pomagać???
-Mocniej się nie dało?!-zapytałam z wyrzutami bramkarza.Popatrzyłam na niego wrogo,powracając do normalnej postawy siedzącej.-Co się stało?
-Zemdlałaś.-powiedział Szczęsny.W pobliżu nikogo nie było.Wojtek przykucnął przede mną.Pod ławką stały dwa średniej wielkości koszyki.-Dobrze się czujesz?!-zapytał troskliwie.To było nawet miłe.Nie chcący
przewrócił mój koszyk.Zawartość była na całym chodniku.
-Uważaj!!-warknęłam.Nawet nie wiem co mnie napadło,żeby nawrzeszczeć na biednego Wojtka.-Ślepy jesteś?
-Przepraszam,nie zauważyłem twojego koszyka.-powiedział zbierając święconkę.
-Nie zauważyłeś,tak jak twoi pożal się Boże koledzy z reprezentacji piłki i bramki rywala?!-powiedziałam
-Wiesz daruj sobie te docinki!Co Ci się nie podobało w tych meczach?!-zapytał.
-Po za tyłkiem Koseckiego to wszystko.-Wojtka zamurowało.-Szkoda też,że ten Sanmaryńczyk nie wbił gola.Ale wiesz...
-Co?!-zapytał.
-Dobrze,że na żadnym meczu nie broniłeś.Byłoby jeszcze gorze.-powiedziałam.Aj,ugryzłam się w język.Przesadziłam.
-Jesteś kobietą,nic nie wiesz o piłce!-powiedział wkurzony.
-No tak,jestem kobietą.Ale umiem czytać i wiem,że już zapomniałeś jak wygląda bramka Arsenalu.To prawda?!-zapytałam.To było trochę chamskie.
-Nie twoja sprawa!-krzyknął.
-Czyli prawda.Co się tak denerwujesz?!Uważaj bo Ci żyłka pęknie.Mała dziewczynka się zdenerwowała,o jejku.-pogłaskałam go po głowie i zaczęłam się śmiać.
-Posłuchaj suko,jeszcze jedno słowo a pożałujesz!-przybliżył się do mnie.Zadrżałam.Przez moment się go przestraszyłam.
-Grodzisz mi?!-zapytałam.
-Ja tylko ostrzegam.
-Aha,fajnie.Wracaj do piaskownicy dziewczynko.-złapał mnie za rękę.-Puść!Bo zacznę krzyczeń!!-popatrzyłam mu prostu w oczy.Był mega wkurzony.Po dłuższej chwili mnie puścił.
-Dziewczyno,jeszcze raz palniesz coś,a będzie źle.-powiedział to,tak,że przez moment przestraszyłam się.Był do tego zdolny.Była przestraszona,wkurzona i jednocześnie sprawiało mi frajdę,ta kłótnia z nim.-No chodź,zawiozę Cię do domu.-powiedział opanowany wstając.
-Nigdzie z Tobą nie jadę!-powiedziałam.Było zimno ale i tak nie miałam zamiaru wsiadać do jego pieprzonego samochodu.
-Julka,nie wygłupiaj się!No wstawaj!-rozkazał.
-Nie traktuj mnie jak dziecko!Nie jesteś moim ojcem!!-krzyknęłam.
-To nie zachowuj się jak dziecko!!Cały czas marudzisz!To jest nie do wytrzymania.-ryknął.Czy ja zachowuję się jak dziecko?!Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Roberta.Do dłuższej chwili się rozłączyłam.Mojego brata,namówienie na coś graniczy z cudem.Wiem,że ma wiele własnych spraw,niedługo zostanie ojcem.Nie mogę w każdej sytuacji do niego dzwonić ale wtedy musiałam.
-Możesz już iść,poradzę sobie!!-powiedziałam wstając.Po 15 minutach przed bramą główną,pojawił się Robert.
Robert został na dworze.Musiał sprawdzić coś z silnikiem.Takie zimno,a temu się zachciało sprawdzać stan samochodu.Masakra. Weszłam szybko do domu.Zauważyłam ciocię Kryśkę odkurzającą dywan i podśpiewującą pod nosem ''Ave Maryjaaa''.Wyglądało to śmiesznie.Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.Od niechcenia wzięłam telefon.Same SMS-y z życzeniami.Chociaż,że dochodziła 12 to zasnęłam.
Wojtek
Wszedłem do domu.Byłem wkurzony na tą dziewczynę.Miałem ochotę naprawdę zrobić jej krzywdę.Ona doprowadza mnie do szału!!Gorsze jest to,że ja kocham tą wariatkę.Ale chyba potrzebujemy oboje czasu.
-Synu drogi...-zaczęła mama.-z łaski swojej mógłbyś nie trzaskać tak drzwiami?!-powiedziała pijąc kawę.Zadzwonił telefon.
-Halo?Wojtek?-słyszałem w słuchawce Camillie.Camillie to chyba dziewczyna na chwilę.-Skarbie jesteś?
-Tak,tak jestem.Co tam u Ciebie kochanie?-zapytałem sztucznie.
-A nudy,bardzo za Tobą tęsknie.Kiedy przylecisz?-zapytała.Camillie przypomina trochę lalkę barbie.
-Wisz co muszę kończyć.Pa.- chciałem jak najszybciej skończyć tą rozmowę.Jeszcze w dodatku całej rozmowie podsłuchiwała mama.
-Kocham Cię.
-Ta no.-rozłączyłem się.
-Rozmawiałeś z tą Julią?-zapytała mama.
-Niestety nie.-posmutniałem.
-To z kim rozmawiałeś?-zapytała.Dlaczego matki chcą wszytko wiedzieć?!
-Yy.z koleżanką.-powiedziałem bez przekonania.
-Z koleżanką?A z tą Julką już nie utrzymujesz kontaktów?-zapytała.
-Nie no,utrzymuję.Ale to też jest tylko koleżanka!-powiedziałem.
-To ta dziewczyna,z którą rozmawiałeś,to kto to jest?-zapytała.Widać po niej było.że zaczyna się w tym wszystkim gubić.Nie tylko ona.
-Camillie.To....to moja dziewczyna.-powiedziałem zamyślony.
-To ja już nic nie rozumiem!Sypiasz z Camillie ale kochasz Julię?-zapytała.
-Wszytko na to wskazuje.Popieprzone to trochę.-stwierdziłem.
-To nie możesz powiedzieć Julce,że ją kochasz i zostawić tą drugą?!
-Myślisz,że to jest takie proste?-zakpiłem.
-A nie?
-A no nie.Julka jest tak uparta,że nie da się z nią normalnie porozmawiać!Jest wkurzająca, pyskata, mówi wszystko co jej tylko ślina na język przyniesie nie myśląc czy urazi kogoś,nie przejmuje się opinią innych.Robi to co chce i jak chce.I zawsze postawi na swoim.-wymieniłem wady dziewczyny.
-No to chyba pasujecie do siebie.Może właśnie za to wszystko ją kochasz?!Ale i tak,Cię pociąga.-powiedziała.Zamieszała mi tym wszystkim w głowie,że nie wiem teraz co myśleć.
-Niestety nie.-posmutniałem.
-To z kim rozmawiałeś?-zapytała.Dlaczego matki chcą wszytko wiedzieć?!
-Yy.z koleżanką.-powiedziałem bez przekonania.
-Z koleżanką?A z tą Julką już nie utrzymujesz kontaktów?-zapytała.
-Nie no,utrzymuję.Ale to też jest tylko koleżanka!-powiedziałem.
-To ta dziewczyna,z którą rozmawiałeś,to kto to jest?-zapytała.Widać po niej było.że zaczyna się w tym wszystkim gubić.Nie tylko ona.
-Camillie.To....to moja dziewczyna.-powiedziałem zamyślony.
-To ja już nic nie rozumiem!Sypiasz z Camillie ale kochasz Julię?-zapytała.
-Wszytko na to wskazuje.Popieprzone to trochę.-stwierdziłem.
-To nie możesz powiedzieć Julce,że ją kochasz i zostawić tą drugą?!
-Myślisz,że to jest takie proste?-zakpiłem.
-A nie?
-A no nie.Julka jest tak uparta,że nie da się z nią normalnie porozmawiać!Jest wkurzająca, pyskata, mówi wszystko co jej tylko ślina na język przyniesie nie myśląc czy urazi kogoś,nie przejmuje się opinią innych.Robi to co chce i jak chce.I zawsze postawi na swoim.-wymieniłem wady dziewczyny.
-No to chyba pasujecie do siebie.Może właśnie za to wszystko ją kochasz?!Ale i tak,Cię pociąga.-powiedziała.Zamieszała mi tym wszystkim w głowie,że nie wiem teraz co myśleć.
Julka
Oczywiście nie mogło się obejść bez badań.Na szczęście wszystko w porządku.Mam niewielkiego siniaka ale będę żyć.I tak nie byłam sobą.Niby wszystko po staremu,ale jednak inaczej.Dziś lany poniedziałek.Wszyscy szczęśliwi,więc nie mogę im psuć zabawy.Uśmiecham się,żartuję,lecz gdy zostaję sama chce mi się płakać.Dlaczego?Też się zastanawiam.Pierwszy raz żałuję tego co powiedziałam.W dodatku jemu.
Popołudnie,już kilka razy się przebierałam.Musiałam siedzieć przy stole wysłuchiwać,tysięczny raz jak dziadek opowiada historię jak to spotkał babcię,jak się w niej zakochał od pierwszego wejrzenia i tak dalej.1 kwietnia babcia i dziadek wzięli ślub.Najchętniej bym poszła do swojego pokoju,założyła słuchawki na uszy i odcięła się od rzeczywistości.
-Jutro będziemy mieć gościa.-powiedział poważnym głosem tata.
-Ale kto to będzie?-zapytał Robert.
-Jutro się dowiecie.-powiedział z cwanym uśmieszkiem.
Dzięki tacie,nie myślałam o Wojtku,tylko o tym tajemniczym gościu.Ale i tak to pewnie żart na prima-aprilis.
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu.<Jak się czujesz?Wojtek>.Odpisałam mu szybko,nie chciałam nic więcej pisać,dzwonić bo nie chcę znów się kłócić.
następnego dnia
A jedna to nie były żarty,za godzinę przyjdzie tajemniczy gość.Tata od rana kręci się po kuchni.Sam robi kolację.Cyba to ktoś ważny dla niego,skoro mój tatuś się strasznie stresuje.A to ma być tylko ja,Robert,Beata,on i ten gość.
Ubrałam się i zeszłam na dół.Dochodziła 19 a gościa jak nie było tak nie ma.Kwadrans później,zadzwonił dzwonek do drzwi.Tata poszedł otworzyć.Odruchowo poprawiłam włosy.Po chwili,tata pojawił się z tajemniczym gościem.Wszystkim kopara opadła.Przede mną stała kobieta po czterdziestce w kremowej sukience,w spiętych w kok włosach.
-To jest Weronika.-przedstawił ją.-Moja narzeczona.
-Twoja co?-zapytałam zdziwiona.Mój tata się zaręczył?I ja nic o tym nie wiem?
-Moja narzeczona.-przysunął pani Weronice krzesło.Atmosfera była bardzo napięta.Cisza,najgorsza rzecz,jaka może się zdarzyć przy kolacji.Nikt się nie odzywał.Tata i jego ''narzeczona''porozumiewali się mimiką.Robert i Beata co chwilę spoglądali na narzeczonych a to na mnie,lub na siebie.
-To gdzie się poznaliście?-przerwałam krępującą ciszę.
-W...internecie.-wydukał tata.Wyplułam całą zawartość wody mineralnej na siedzącego na prosto mnie Roberta.
-Że gdzie niby?-zapytał jeszcze raz Robert.
-No,na portalu randkowym.Zaczęliśmy pisać e-maile a potem jakoś tak poleciało.-powiedziała pani Weronika.
-A ile się już znacie?-zapytałam.
-Hmm,chyba półtora roku.-powiedzieli w raz.
-Czym się pani zajmuje?-zapytałam.
-Jestem psychologiem.Mam własny gabinet,w centrum Warszawy.
-Ma pani dzieci?
-Co to przesłuchanie?-wtrącił się tata.
-To nie jest żadne przesłuchanie!Po prostu chcę się więcej dowiedzieć o twojej narzeczonej.Nie mogę?No wybacz ale zaręczasz się,twoja rodzina nawet nie wie,że się kimś spotykasz.Jakbyś się poczuł??Jeszcze od tak przyprowadzasz swoja narzeczoną!-krzyknęłam.
-Przecież ją właśnie zaprosiłem.-powiedział tata.
-To co,łaskę nam robisz,że ją w ogóle przyprowadziłeś?Ale nawet dobrze,że teraz a nie po ślubie!!-odeszłam od stołu i pobiegłam do swojego pokoju.Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.Od kilkunastu dni najlepiej mi wychodzą kłótnię o byle co.Najpierw Wojtek,Yo,nawet z Kaśką się pokłóciłam,a teraz jeszcze z tatą.Nie wiem co się ze mną dzieje.
____________________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność.Rozdział taki sobie.Mam dużo wolnego więc postaram się częściej dodawać rozdziały.Jeśli ktoś by chciał żeby go informować o nowych rozdziałach to niech mi da numer gg,swój e-mail,lub na blogu.
Miłego czytania :P