Londyn,9 kwiecień
Cholera jasna,trzeci talerz już stłukłam!Od pewnego czasu wszystko mi leci z rąk.Wczoraj moją kolejną ofiarą był,ulubiony kubek Kaśki.Gdy zobaczyła,że zbieram szczątki jej ulubionego naczynia nieźle się wkurzyła.Obiecałam jej,że go skleję.Lepiej wyglądał w szczątkach niż po sklejeniu.W dodatku cała się pokleiłam.Kaśka się fochnęła i ze mną nie gada.Inni czują motyle w brzuchu a ja??Ale wolę tłuc wszystko w Londynie niż w Warszawie.
Mam dość mojego pożal się Boże tatusia!A jak pomyśle o tej jego całej Weronice to mi się robi niedobrze.Przyprowadza sobie jakąś babę i wszyscy mają ją pokochać i być uchachani?Jak poszła ta Weronika to dostałam opieprz za brak kultury i,że Weronice było bardzo smutno.Gówno mnie obchodzi ta małpa.Potem jeszcze coś gadał,że niby nie chcę jej zaakceptować bo chce mi zastąpić mamę!Mógłby chociaż nie mieszać mamy!!Jeszcze wtrącili się Beata z Robertem i jak zawsze ja byłam ta zła!
Wracałam z zakupów.Dochodziła dwudziesta pierwsza.Zaczął padać deszcz.Skręciłam w ciemną uliczkę.Pod śmietnikiem coś zaskamlało.Podeszłam bliżej.Położyłam torbę z zakupami na chodniku.przykucnęłam,wyjęłam z torebki telefon i zaczęłam świecić,aby zobaczyć coś w tej ciemności.Wyciągnęłam spod śmietnika małego,słodkiego szczeniaka.Był cały w błocie.Był bardzo chudy.Wzięłam go na ręce,zabrałam zakupy i poszłam do mieszkania.
Gdy wróciłam,Kaśka siedziała przed telewizorem i skakała po kanałach.
-Co to za ohydztwo?!-krzyknęła gapiąc się na mnie.Nie była zadowolona.
-To nie jest żadne ohydztwo!-powiedziałam kładąc zakupy na blacie kuchennym.Moja kurtka była cała brudna,powiesiłam ją na wieszaku i wróciłam do salonu.W tym czasie tymczasowy lokator już ubrudziła całą podłogę i trochę dywanu.-Biedak spał pod śmietnikiem!Przecież on jest słodki.Miałam tak przejść!!?
-Wszystko brudzi!Jutro go zaniesiesz do schroniska!Nie zamierzam mieszkać z tym czymś!!-coś,chyba przyjaciółeczka moja miała gorszy dzień!
-Weź przestań!To tylko mały kundelek.-Złapałam szczeniaka.
-Nie będę mieszkać z tym zapchlonym kundlem!!-powiedziała Katarzyna.
-To się wyprowadź!!-zażartowałam.Nikt Ci nie karze mieszkać ze mną ani z nim.-pogłaskałam szczeniaka,a on zaczął mnie lizać po twarzy.
-Wyganiasz mnie?!I co?!Mam mieszkać pod mostem?!-warknęła.
-Możesz zamieszkać z tym kolesiem z którym cały czas rozmawiasz przez telefon.-powiedziałam.
-Weź się odwal!!-poszłam do łazienki i zaczęłam lać wodę do wanny.Musiałam umyć tego brudasa.
-Daj mi już spokój!!-zamknęłam drzwi do łazienki i włożyłam szczeniaka do wanny z cieplutką wodą.Nie miałam żadnego specjalnego szamponu dla psów,więc wzięłam Kaśki. Może się nie skapnie.
Po długiej kąpieli,wyglądał zdecydowanie lepiej.Moim zdaniem to jest chyba chłopczyk.Trochę czasu zajęło wyjmowanie mu błota z sierści.Opatuliłam go w ręcznik i wzięłam go na ręce.Tylko gdzie on będzie spał?Dałam mu resztki z kolacji.Był bardzo głodny,bo błyskawicznie wszytko zniknęło z talerza.Zrobiłam mu posłanie z koców.Wywąchał wszystko po czym się położył.Kaśka nadal siedziała w swoim pokoju.
Miałam chwilę,zrobiłam mu zdjęcia które były mi potrzebne do ogłoszenia.Nie chciałam pisać tych ogłoszeń,ale on może ma swój dom.Może jakieś małe dziecko za nim tęskni.Ale i tak jutro pójdę do schroniska.
-Ucisz do jasnej cholery tego kundla!!-wrzasnęła Katarzyna.Spojrzałam na zegarek.Dochodziła druga w nocy.Szczeniak strasznie wył i szczekał.Skierowałam się do tymczasowego posłania szczeniaka.Wzięłam go na ręce i poczłapałam w milczeniu do swojego pokoju.-Dlaczego on pachnie moim szamponem?!-zapytała.
-Co?Wydaje Ci się.Idź spać!-zamknęłam drzwi.Przykryłam się kołdrą i przytuliłam do siebie psa.
rano
Znów mnie obudził krzyk Katarzyny.Niechętnie zwlekłam się z łóżka.
-Jak wrócę,z uczelni ma go tu już nie być!!Zrozumiano?!!-krzyczała przyjaciółka.Nadal nie wiedziałam o co jej chodziło.
-Dlaczego się tak drzesz??-zapytałam głaszcząc szczeniaka.
-Dlaczego?!Ty się jeszcze pytasz dlaczego!Ten zapchlony kundel zejszczał się na moje buty!!-parsknęłam śmiechem.Uuuuuu dlaczego musiał akurat na jej nowe botki?!Co za peszek.Heuheuheu
Specjalnie nie poszłam dziś na uczelnie żeby powiesić ogłoszenia.Kaśka znów wkurzona trzasnęła drzwiami wychodząc.Nie miałam się co spieszyć.Szczeniakowi dałam śniadanie,a ja poszłam pod prysznic.Ubrałam się.Zaczął dzwonić mój telefon,ale nie zdążyłam odebrać.Jakiś nieznany numer!Założyłam płaszcz,schowałam do torebki parasolkę i wzięłam na ręce szczeniaka.Zaczęłam rozwieszać ogłoszenia po okolicy.Po drodze kupiłam smycz,karmę i parę jeszcze rzeczy dla psów.
Znów zadzwonił mój telefon.
-Halo...-odezwał się męski głos w słuchawce.-Julia Marr...sialek??-zapytał
-Tak,kto mówi?-weszłam do mieszkania.Zdjęłam płaszcz,buty,założyłam kapcie i położyłam torebkę na blacie.-Halo....
-Jestem,Theo Walcott.Możemy się spotkać?-Walcott??Yyyy,gdzieś już słyszałam to nazwisko,ale gdzie?
-Ale ja Ciebie nie znam.-nasypałam karmy do miski i położyłam przed szczeniakiem.-A tak w ogóle to skąd masz mój numer?
-Ale ja Ciebie znam.Mamy wspólnego przyjaciela.-powiedział.
-Tak?A skąd?Przyjaciela?
-Wojtek mi o tobie dużo opowiadał.
-Wojtek?Jaki Wojtek?
-Wojtek Szczęsny.Właśnie o niego chodzi.
-Coś mu się stało?I co Ci o mnie naopowiadał?-przestraszyłam się.
-Nie,wszystko z nim w porządku.Ale musimy się spotkać.-nalegał.
-No dobra.Gdzie i kiedy?-Ciekawe o co mu chodzi.
-Hmm..Pod Emirates Stadium,o 16??Pasuje Ci?
-No spoko.A jak ty wyglądasz?-głupio zapytałam.
-Będę w czarnej kurtce.Znajdź mnie w internecie.-powiedział rozbawionym głosem.-Do zobaczenia.-odłożyłam telefon na blat kuchenny.Żebym tylko nie spotkała Wojtka.
Zaczęłam szukać w internecie zdjęć chłopaka.
-Dexter!-zawołałam szczeniaka który pobierał się do moich butów.Musiałam go jakoś nazwać,bo co mam na niego wołać''hej,ty''?Ale już zaczął reagować na to imię,mam nadzieję,że zostanie.Kaśka go,wcześniej czy później pokocha.
Było wpół szesnasta.Byłam już ubrana,ale nie miałam z kim zostawić Dextera.Kaśki jeszcze nie było,Yo ma uczulenie na sierść.Ostatnią moją deską ratunku była sąsiadka z dołu.Miła,starsza pani.
I udało się!!Zgodziła się.
Pod Emirates Stadium byłam pięć po szesnastej.Wysiadłam z taksówki.Duża grupka mężczyzn-chyba piłkarzy mijała mnie.Gapili się na mnie jakby pierwszy raz kobietę widzieli.Przez moment myślałam,że mam coś na twarzy.Wyjęłam z torebki lusterko.A gdzie ten Theo?.Niebo było zachmurzone.Poszłam pod budynek Arsenalu.Z daleka zauważyłam sylwetkę Wojtka!Szedł w stronę samochodu.Chyba mnie nie widział.Na ławce siedział facet w czarnej kurtce,gapił się na ekran telefonu.Podeszłam do niego.
-Theo Walcott?-zapytałam.Mężczyzna podniósł głowę.Wstał i schował telefon do kieszeni.Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Tak,to ja.Wojtek mówił,że jesteś ładna ale,że aż tak?-uścisnęłam jego dłoń.
-Ja ładna?Weź mnie nie rozśmieszaj.-zaśmiał się.Spojrzałam w stronę Wojtka.Gapił się chyba na nas.Modliłam się,żeby tylko tu nie podszedł.Po chwili wsiadł do samochodu i odjechał.Kamień spadł mi z serca.
-Dlaczego Wojtek jest taki dziwny?-zapytał.i co ja mam mu powiedzieć.Spuściłam głowę.-Zaraz będzie padać,chodź znam świetne miejsce,gdzie można napić się pysznej kawy i spokojnie pogadać.
Theo miał rację,zaczął padać deszcz.Mała kawiarnia.Usiedliśmy przy stoliku w rogu i zamówiliśmy po kawie i szarlotce.Przytulne miejsce.Od razu polubiłam tego piłkarza.Jest zabawny,miły.
-No więc,chodzi o to,że...yyyWojtek ma 18 kwietnia urodziny.Jest impreza w klubie i powinnaś tak być.-powiedział.-Nie odzywacie się do siebie,nie wiem dlaczego ale musisz być.Na pewno bardzo Wojtek tego chce.-upił łyk kawy.
-Ale,ja po co tam?A jakby Wojtek chciał żebym była ta tej imprezie to by zadzwonił!
-Nie znasz Wojtka?Nie wie pewnie co powiedzieć.Palnął jakąś głupotę,ale to nie jego wina,że jest taki.No proszę.Poznasz resztę chłopaków.I najważniejszą osobę!Moją dziewczynę Laurę.Wojtek bardzo dużo opowiadał chłopakom o tobie.
-A jeśli właśnie,Wojtek nie chcę żebym przyszła?Przecież nie byłam zaproszona,mam się wpraszać?
-Przyjdziesz ze mną i z Laurą.Poznasz dziewczyny chłopaków.
-Nie,nie mogę.
-Myślisz,że tego nie widać?
-Czego niby nie widać?O co Ci chodzi?-od tej pieprzonej kłótni:rozmowa,myślenie o Wojciechu Szczęsnym kończy się płaczem.
-Kochasz go!Oszukujesz się i wmawiasz sobie,że on nie jest dla Ciebie.On też Cię kocha!!Powiedz mu,że go kochasz zanim zrobi to inna.-po policzku zaczęły mi lecieć pojedyncze łzy.
-Theo daj spokój!!
-Dam Ci spokój jak pójdziesz!
-No dobrze,niech Ci będzie!
-Nie będziesz tego żałować!-powiedział ucieszony.-Tylko jest taka jedna sprawa....
-Jaka?
-A z resztą nieważne.-uśmiechnął się tajemniczo,nie dopytywałam się.Jak nie chce o tym gadać to nie.
___________________________________________________________________
Szału nie ma.To jest chyba mój najgorszy rozdział.Znów przepraszam,że tak długo nic nie dodawałam.