Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 9


24 grudnia 

   -Wstawaj,Julka!!-obudzili  mnie swoim słodkim głosem Antek i Zosia.Sześcioletnie bliźniaki.Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam małe twarzyczki nad moją głową.Wczoraj cały dzień się z nimi bawiłam,dlatego chciałam sobie chociaż dłużej pospać.Zamknęłam oko.-Wstawaj!-zostałam pozbawiona poduszki.Plan na udawanie,że śpię nie wyszedł.Otworzyłam oczy.Bliźnięta siedziały na rogu łóżka,Zosia trzymała w rączce moją poduszkę.Przetarłam oczy.
   -Cześć,co tak krzyczycie?-zapytałam wstając z łóżka i podchodząc do stolika.Odblokowałam telefon,8 sms-ów z życzeniami.Podeszłam do okna.Ogród wyglądał jak jedna z komnat Królowej Śniegu .Blask bijący  od  lśniącej śniegowej powłoki. Obudzone promyczki słońca tańczą po całym ogrodzie , obsypanym śniegowym pierzem.
   -Ciocia Cię wołała.-powiedzieli równocześnie.
   -Aha,to chodźmy na dół.-zeszliśmy do kuchni.Marta[matka bliźniaków]siedziała na kanapie i gawędziła z babcią,ciocia i Beata rozmawiały w kuchni myjąc naczynia po śniadaniu.
   -O,wstał nasz śpioch.-powiedziała ciocia z uśmiechem.Ludzie jest godzina dziesiąta!Wszyscy byli już ubrani w porównaniu do mnie stojącej w piżamie i kapciach.-Kochanie przeszłabyś się do tego sklepu za rogiem?Właśnie się skończył miód a mam zrobić pierniki.-Co roku jest u nas wigilia.Tydzień sprzątania,wielkie zakupy i nie ma miodu?
   -Dobrze,mogę się przejść.Kupić coś jeszcze?-zapytałam zalewając owocową herbatę.
   -Hmm,kup jeszcze cynamon,kilka cytryn i proszek wanilinowy.-wymieniła ciocia.-I jakbyś mogła zabrać ze sobą te dwa łobuzy.-powiedziała dając mi pieniądze na zakupy.
   -Dobrze.-dopiłam herbatę i poszłam do mojego pokoju.Spakowałam do torebki telefon, portfel,szminkę i chusteczki higieniczne.Umyłam zęby,zerknęłam na pogodę za oknem.Zapowiadał się słoneczny dzień.Ubrałamsię ze zeszłam na dół.Przy wyjściu Marta ubierała dzieciaki.
   -Kochana kuzynko,proszę nie kupuj im żadnych słodyczy.-powiedziała ubierając bliźniaki.-A wy-zwróciła się do rodzeństwa.-Słuchajcie się Julki.Wracajcie szybko co jeszcze choinka jest nie ubrana.-zaśmiała się Marta.
   -Poradzę sobie z twoją dwójką.-powiedziałam zakładając płaszcz i czapkę.Dzieciaki wybiegły.Wyszłam z domu i od razu zostałam obrzucona przez rodzeństwo śnieżkami.-Nie żyjecie!-krzyknęłam.Zaczęłam gonić dwójkę po ogrodzie.W między czasie kilkakrotnie miałam bliskie spotkanie ze glebą.W końcu złapałam te dwa diabły.-Na ulicy macie się zachowywać,uważajcie na samochody.Jeśli wykręcicie jakiś numer w sklepie lub na ulicy nie przyznam się do was.Umowa stoi?-zaproponowałam.
   -Ok.-zgodziły się dzieciaki.Szliśmy chodnikiem rozmawiając o ulubionych smakach czekolady.Lubie te małe diabły,może dlatego bo mieszkają w Gdynii i widzę jej kilka razy na rok.Fajnie by było gdyby Robert i Beata mieli dziecko.Byłabym wtedy ciocią.Weszliśmy do sklepu.Nie było dużo ludzi.Dzieciaki pobiegły gdzieś wgłąb sklepu.Zaczęłam szukać  produktów.Nigdy nie byłam w tym sklepie.Gmerając po półkach sklepowych straciłam z oczu rodzeństwo.Nagle usłyszałam jakiś hałas.Zobaczyłam jak bliźniaki zbierają cukierki z podłogi.Ja jakby niby nic przyglądałam się tej sytuacji.Podeszła do niej kobieta pracująca w tym sklepie.Zaczęła coś do nich mówić.Poszłam szukać cynamonu,gdy wróciłam dzieciaki kończyły zbieranie cukierków.Po zapłaceniu wyszliśmy ze sklepu.
   -Proszę.-powiedziałam częstując bliźnięta kwaśnymi żelkami-moimi ulubionymi.-Ale mama  nic nie wie.Okej?
   -Spoko.-powiedziały zjadając żelki.Po drodze do domu zjedliśmy wszystkie.Gdy tylko przekroczyłam próg domu poczułam piękny zapach.Dzieciaki od razu pobiegły do kuchni.Położyłam zakupy na blacie.Wszyscy zmarzliśmy więc postanowiłam dzieciakom i sobie zrobić gorące kakałko.Pół kubka wypił mi Robert.
   -No dzieciaki choinka już czeka.-powiedział tata.Rodzeństwo on razu pobiegło do salonu gdzie stała piękna,wysoka,żywa choinka.Jej zapach świetnie się komponował z zapachem z kuchni.-To tez dotyczy Ciebie kochanie.-dodał.-Ty mój dzieciaczku.-zaśmiał się.
   -No to do roboty!-krzyknęłam i pogłośniłam radio.Właśnie leciała piosenka Andrzeja Piasecznego ''Wielkie świąteczne całowanie''.Zaczęłam śpiewać wraz z Piaskiem.
   -Żulietta przestań wyć.-zaśmiał się Robert.
   -Nie przestane BUSIU!-zaakcentowałam ostatnie słowo.Brat zaczął mnie gonić po całym salonie.Wybiegliśmy przed dom.Tarzaliśmy się w śniegu.Robert szybko zerwał się z ziemi i pobiegł do domu.Po chwili pobiegłam za nim.Drzwi do domu były zamknięte.Za szybą Robert śmiał się w niebo głosy.-Robert nie rżyj jak koń tylko mi otwórz te drzwi!!-krzyczałam.Niestety brat nie spełnił mojej prośby,odszedł od drzwi.Do momencie drzwi się otworzyły.Moim zbawcą był dziadek.Wzięłam do ręki śnieg i poszłam do brata.Wtarłam mu biały puch w twarz.Jego mina była bezcenna.Nie mogłam pohamować śmiechu.
***
W końcu ubraliśmy choinkę.Nie obeszło się bez zawijania się łańcuchami,tłuczeniu bombek i głupawek.Musiałam się zająć tymi diabłami.Poszliśmy udekorować dom lampkami.Efekt byś rewelacyjny.Dzieciaki z Robertem poszły wycinać pierniki.Miałam chwilę dla siebie.Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżko.Włączyłam iPoda i zamknęłam oczy,nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Stałam na jakiejś londyńskiej ulicy.Wszędzie samochody,ludzie bardzo się spieszyli.Nagle podchodzą do mnie dobrze zbudowani mężczyźni.Idę za nimi. Znikają.Wszyscy ludzie znikają.Stoję nad jakąś przepaścią.Zjawia się Wojtek.Zaczynamy się całować.Szczęsny wpada w przepaść.Znika w ciemności.Znów jestem na tej ulicy.Koło mnie stoją znów ci sami  dobrze zbudowany faceteci.Po drugie stronie stoi Wojtek.Jeden z mężczyzn chwyta mnie za rękę i chce przeprowadzić na drugą stronę.Do Wojtka.Nagle się cofa.Do Wojtka podchodzi średniego wzrostu brunetka.Zaczynają się całować.Wszyscy znikają.Jest tylko Wojtek.Przygląda się mi.Po chwili zaczyna się śmiać.Przechodzi przez jezdnie,podchodzi do mnie...
   -Julka!!!-mój sen szlak trafił.Rozglądam się po pokoju.Widzę te diaboliczne bliźnięta.-Choć z nami.-ciągną mnie za ręce.Z oporami poszłam z nimi na dół.Na stole leżą kolorowe papiery,nożyczki,kleje,farby,korki od wina.Usiadłam przy stole.Dzieciaki zaczynają wycinać gwiazdki z papieru.Postanowiłam też wziąć się do roboty.Zrobiłam piękne renifery i gwiazdkę.Posprzątaliśmy ze stołu i nakryłam do stołu.Wszyscy byli już przebrani.Pobiegłam na górę.Szybko się przebrałam,włosy rozczesałam i zeszłam do jadalni.


26 grudnia
  Mam dość ciągłego lepienia bałwana!Na szczęście dziś już te diabły pojechały.A ja mam czas dla siebie.W końcu mogę się wyspać.Moje dziecko będzie grzeczniejsze.Nadal zastanawia mnie ten sen.W parku mam się dziś z Wojtkiem spotkać.Leżałam na łóżku bezsensownie gapiąc się w sufit.Dochodziła godzina 13.O Boże co by powiedziała babcia gdyby mnie zobaczyła o tej godzinie w piżamie?Zajadałam się piernikami.Wstałam i poczłapałam do łazienki.Po porannej toalecie ubrałam się  i zeszłam na dół.Założyłam płaszcz i wyszłam.Gdy doszłam na umówione miejsce Wojtka nie było.Nagle dostałam śnieżką w plecy.Nie byłam dłużna panu Szczęsnemu i dostał w głowę.Wykorzystałam nieuwagę bramkarza,który wyjmował śnieg z włosów popchnęłam go i zaliczył piękną glebę.Zaczęłam się śmiać.
   -W końcu przyszłaś.-powiedział wstając.
   -Cześć,jak święta?-zapytałam
   -Ach,mnóstwo jedzenia.A w Londynie muszę to wszystko spalić na treningach.A ty?Tęskniłaś za mną?-zapytał obdarowując mnie swoim pięknym uśmiechem.
   -Usychałam z tęsknoty.-powiedziałam ironicznie.-Masz jakieś plany na sylwestra?
   -Wybieram się na imprezę do znajomych.A ty?
   -Nie mam ochoty nigdzie iść.Najprawdopodobniej sylwester ze słoneczkiem.-zaśmiałam się.
   -Oo,brzmi romantycznie.-odparł bramkarz.
   -I to jak romantycznie.Ja i Polsat.Berek.-klepnęłam Wojtka  ramię i uciekłam.Wojtek ma wolny zapłon.Ale szybko pobiegł za mną.Niestety mnie dopadł i przewrócił na ziemię.
   -Przewróciłaś się?-zapytał rozbawiony.
   -Nie,śnieg na ziemi wydał mi się smutny więc postanowiłam go przytulić.-powiedziałam wstając.Zaczął ze mną?Wzięłam do ręki śnieżkę i rzuciłam w bramkarza.Trafiony zatopiony.-Bitwa na śnieżki!!-krzyknęłam.Zaczęliśmy się rzucać jak małe dzieci,które mają mega zaciesz ze śniegu.Po chwili znów leżałam na śniegu.Wojtek zaczął mnie nacierać.-Przestań!!Wojtek,ty debilu!!-krzyczałam.Przestał.Usiadł koło mnie.Pomyślałam,że to odpowiednia chwila aby się odebrać na bramkarzu.Położyłam się na bramkarzu i zaczęłam go zasypywać śniegiem.Mogło to naprawdę dziwnie wyglądać.Szybko zmienił pozycję i to on leżał na mnie.Nasze usta się spotkały.Ten pocałunek był identyczny jak w śnie.Dlaczego zawsze jak mnie całuje zapominam o bożym świecie?Oderwałam usta od jego.Odsunęłam go na bok jak przedmiot i wstałam.Zaczęłam się otrzepywać ze śniegu.
   -Miałeś tego nie robić!-warknęłam.
   -Dziewczyno!Od kilku tygodni próbuję Ci powiedzieć,że nie jesteś mi obojętna.-powiedział wstając i podchodząc do mnie.
   -Nie jesteś mi obojętna!!-powtórzyłam po bramkarzu.-Ile lasek już na to poleciało??
   -O co Ci chodzi??-zapytał.-Jesteś dla mnie ważna!!Zrozum to w końcu!!
   -I co?-zapytałam.-Mam być dziewczyną na kilka nocy?A może zabawisz się mną i wymienisz na wysoką blondynkę?
   -Nie jestem taki jak twój były.-powiedział spokojnym głosem.
   -Niedawno rozstałeś się ze swoją dziewczyną,nie mam zamiaru być dziewczyną na pocieszenie.Nie jestem dziewczyną dla Ciebie!!Znajdź sobie inną naiwną laskę!!A mnie zostaw w spokoju!!

Nie mogłam się skupić na niczym.Cały czas w głowie siedział mi Wojtek.Siedziałam w moim pokoju.Odłożyłam na stolik gorącą czekoladę i usiadłam na parapecie.Prószył śnieg.Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza.Co mogłoby wyniknąć z tej znajomości?Zawsze jest tak,że jedna strona jest poszkodowana,zraniona.I znowu się pokłóciliśmy.Zeszłam na dół.Założyłam buty,czapkę i płaszcz.Spacerowałam po białym chodniku.Śnieg coraz bardziej padał.Dostałam sms-a.
Dałaś się nabrać na stereotyp każdego piłkarza.Zarabia kupę forsy,pije,imprezuje,zmienia dziewczyny jak rękawiczki.Znamy się od kilku miesięcy i ty nie zauważyłaś,że jestem inny?Twoje słowa mnie zabolały.Okazało się,że ja też Cię nie znam.Myślałem,że nie oceniasz ludzi po pozorach,lecz się myliłem.Ale naprawdę mi na tobie zależy!
Wojtek
Poczułam się jak jakaś kretynka.Nie powinnam osądzać go.Wszystko przez ten pieprzony sen.No tak...Jednym mężczyzną być rozum a drugim serce.

sylwester 
Niezapowiedzianie wpadła do mnie Kaśka.
   -Julka co z tobą?-zapytała siadając na moim łóżku.Opowiedziałam jej całą tą sytuację przed kilku dni.Ona zawsze mnie rozumiała.-Ale gdyby Ci nie zależało to byś się tym nie przejmowała.Olała byś go tak jak tych wszystkich facetów którzy do Ciebie zarywali.Wiem,że nie chcesz się wiązać ale jeśli Wojtek odpuści to może już zawsze będziesz widziała w każdym mężczyźnie Mikołaja.Nie możesz się bać przyszłości.
   -Może masz rację.Ale ja mu tak dogadałam więc pewnie nie chce ze mną rozmawiać.Przecież nie napisze mu zwykłego sms-a o treści przepraszam.Chcę zasnąć i się nie obudzić.
   -Ja też tak chcę.Ale potem sobie pośpimy,wstawaj!!Sylwester jest w końcu,nie??-Przecież nie spędzisz tego wieczoru przed telewizorem.Ubieraj się!!-nie miałam zamiaru nigdzie iść.
  -Ale niby w co??-spytałam przyjaciółki.Podeszła do mojej szafy i wyciągnęła sukienkę i buty.O 20 przyszedł po nas Patryk i w trójkę poszliśmy na miasto.Po drodze słuchaliśmy muzyki.Nawet Patryk zatańczył nam na ulicy Gangam Style.Doszliśmy do jakiegoś klubu.Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy na początek drinki.Moi przyjaciele stwierdzili,że powinnam dać szansę Wojtkowi.Dziwnę,doradzać każdy umie ale własne życie to jeden wielki chaos.W sumie co aj bym zrobiła bez tych dwóch wariatów?
Postanowiliśmy wszyscy,że najlepiej będzie jeśli pójdziemy do mnie.Wchodząc w stanie upojenia Patryk przewrócił lampę w przedpokoju.Na szczęście nikt się nie obudził.Rano powitał nas ogromny ból głowy.

_______________________________________________________
      Przepraszam was wszystkich za moją niesystematyczność w dodawaniu nowych rozdziałów.Ale miałam strasznie dużo nauki i nie miałam czasu aby dodać.
Miłego czytania. :P